środa, 12 czerwca 2013

Pupu raczkuje i inne atrakcje

Pupu zaczął raczkować w ubiegły piątek ;)) Niania zadzwoniła do mnie z tą radosną nowiną, nagrała filmik celem udokumentowania, bo ja oczywiście siedziałam w pracy do późna. No i rzeczywiście - Pupu potrafi raczkować. Nie korzysta jednak z tej umiejętności szczególnie intensywnie. Ewidentnie jest typem raczej statycznym. Tak czy owak kamień spadł mi z serca, bo naprawdę zaczynałam się niepokoić. Jutro idziemy na (prawdopodobnie) ostatnie zajęcia z rehabilitacji. Teraz w ogóle jest super - Chłopcuszek siada, przemieszcza się, generalnie urzęduje na podłodze i przepięknie zajmuje swoimi sprawami.

W zeszłym tygodniu cała moja rodzina się pochorowała, Chłopcu do tej pory nie wyzdrowiał, dzisiaj włączyłam mu antybiotyk bo mimo stosowania rozmaitych leków nie było poprawy, wręcz przeciwnie - do kataru dołączył kaszel i zaczynało to wyglądać naprawdę nieciekawie.

Oprócz tego moje życie wypełnia głównie praca. Mimo upływu prawie dwóch miesięcy, nadal nie do końca się tu zaaklimatyzowałam. Może to z powodu bardziej licznej struktury, czy co? W każdym razie jeszcze wciąż nie czuję się całkiem pewnie. W najbliższym czasie do zespołu ma dołączyć kolejna osoba mająca takie same uprawnienia jak ja, ale z mniejszym stażem pracy. Mimo to, jak ją wyguglałam, to odniosłam wrażenie, że jest daleko bardziej doświadczona niż ja. Może dlatego, że w przeciwieństwie do mnie pracowała w renomowanych firmach? Prawda jest taka, że w poprzedniej pracy wydawało mi się, że jestem strasznie zajebista w tym co robię, a tutaj nie mam już takiej pewności. No i chyba nie do końca jeszcze rozumiem pewne mechanizmy postępowania z klientami, a dziś dodatkowo otrzymałam mini-zjebkę za zbyt casualowy strój. Dodam, że miałam na sobie spodnie w kant (co prawda czerwone, ale kant to kant), gładki, granatowy t-shirt i czarne, lakierowane baleriny. Nie sądziłam, że to może zbyt casualowo na zwyczajny dzień.

Wracam do domu między 18 a 19, zamieszanie  z dziećmi, obiadokolacja, dzieci do spania i zabieram się za prywatne zlecenia. Albo za ćwiczenia na brzuch! Wyobraźcie sobie, że uprawiam aerobiczną szóstkę Weidera na mój brzuch wystający niczym ciążowy. Już trzeci tydzień realizuję trening, co prawda z pewnymi odstępstwami (powinno być codziennie, a ja czasem odpuszczam), ale konsekwentnie trwam w postanowieniu. A co najważniejsze - widzę pierwsze efekty! Myszkin zrobił mi zdjęcie brzucha na początku i po dwóch tygodniach, no i kurde, wygląda to już dużo lepiej! On też ćwiczył przez 1,5 tygodnia, ale później był chory, a następnie stwierdził, że to chyba już nie ma sensu i przestał. Cienias! Ćwiczenia są jedna naprawdę absolutnie masakryczne.

Dobra, kończę, dzisiaj mam szansę być w chacie przed 18!