czwartek, 4 lipca 2013

Chłopczyś ma roczek!

To dziś!! Dzisiaj jest ten dzień! Dzień, w którym przyszedł na świat człowiek doprowadzający mnie na skraj psychicznej wytrzymałości, kiedy to nie mogłam uwierzyć, że z powodu czterokilogramowego bobasa można się czuć tak, jakby ktoś cały dzień jeździł po mnie czołgiem, a na koniec jeszcze napluł w pysk. Może kiedyś zapomnę tę mordęgę w dzień i w nocy, mleko tryskające po ścianach i ciągły płacz. Może zapomnę, ale na razie jeszcze doskonale to wszystko pamiętam i mam ochotę przyznać sobie medal, że wytrzymałam ;)
Ten wstęp może nie brzmi zbyt obiecująco, ale Wy przecież doskonale wiecie, że te ekstremalnie trudne początki to nic. Nic w porównaniu z tym, ile słodkości wniósł w nasze życie Chłopcu.

Chłopcu przez rok swego życia stał się właścicielem czterech uroczych zębów, a w ciągu ostatniego miesiąca nauczył się raczkować i stawać przy meblach. Jest coraz bardziej ciekawy świata, kontaktowy, ale nadal niesłychanie wrażliwy i delikatny. Zupełnie inny niż Mysia. Ją można było odstawić do babci na cały weekend i ona była zadowolona i wyluzowana. Chłopcuś, gdy w ostatni weekend pojechaliśmy na wesele, płakał praktycznie przez cały czas. Pamiętam, że jak Mysia kończyła rok, to stawała się dla mnie powoli dziewczynką, a Chłopcu nadal jest w moich oczach dzidziusiem.  Może dlatego, że jest malutki, mniejszy niż Mysia...

Z przykrych rzeczy - padł mi samochód. Totalna awaria. Mam nadzieję, że silnik chociaż ocalony. Konkluzja jest następująca: gdy wyjeżdżasz z warsztatu po kompleksowym przeglądzie lepiej od razu sprawdź poziom oleju silnikowego. Ja oczywiście tego nie uczyniłam (czy komukolwiek przyszłoby coś takiego do głowy??) i teraz żałuję, bo gdybym sprawdziła, dowiedziałabym się, że było go co najmniej o 1,5 raza za dużo, co grozi powstaniem samozapłonu i jazdą bez trzymanki. Na szczęście nikomu nic się nie stało.