środa, 4 listopada 2015

Bieganie i inne historie

Jestem, żyję, daję znak :)

Nie pamiętam już czy wspominałam, że brałam udział w Business Run. Ot tak, bez specjalnego przygotowania. Ale po tym biegu, gdy okazało się, że byłam najgorsza w drużynie, jakoś to bieganie zaczęło mnie wciągać. Nie jest łatwo, zwłaszcza na początku. Całe szczęście, że regularnie ćwiczyłam z Chodakiem, to jakoś te 4 km byłam w stanie ogarnąć, niemniej jednak myślałam, że dystans 4 km to dla mnie maksimum i już na zawsze zostanę czterokilometrową joggerką. Ale Myszkin w międzyczasie przebiegł...MARATON!!!!!!!! Zaczął biegać w lutym tego roku, w kwietniu przebiegł półmaraton, a 11 października maraton. Nadal nie mogę w to uwierzyć. No i zadziałało to trochę tak, że nie będzie Myszkin pluł mi w twarz swoim maratonem - żartuję oczywiście. Niemniej jednak to mnie zmotywowało jeszcze bardziej i zaczęłam regularne treningi. W zeszłym tygodniu biegałam trzy razy, we Wszystkich Świętych przebiegłam 7.780m (mój rekord jeśli chodzi o dystans). A tak mnie to wszystko cieszy, że już nie mogę się doczekać piątku. Biegałam dzisiaj rano (od 6.50!) i zaczęłam trening interwałowy - niesamowicie efektywny jeśli chodzi o zwiększenie tempa. Kolejny trening w piątek, a  w sobotę i niedzielę chciałabym uderzyć na 10 km.

W pracy trochę nie ogarniam różnych tematów, ale chyba zaczynam się godzić z tym, że w robocie próżno szukać wielkiej satysfakcji. Wolę myśleć o bieganiu i niebieskich migdałach.

Pani od angielskiego u Mysi w szkole napisała w zeszycie uwagę, że Mysia jest dzieckiem wybitnym. Uszczęśliwiło mnie to (od zawsze wiedziałam, że jest geniuszkiem), ale też zestresowało, zwłaszcza po rozmowie z wychowawczynią, która nakreśliła potencjalne zagrożenie fobią szkolną w przypadku gdy w późniejszych klasach zaczną się niepowodzenia i porażki. Bo na razie Mysia z niczym nie ma problemów, nie musimy specjalnie z nią pracować, sprawdzać. Najczęściej jest tak, że komunikuje, że miała zadanie domowe, ale już odrobiła na przerwie albo w pokoju cichej pracy przy świetlicy. Jednocześnie wiem, że muszę się o Mysię zacząć bardziej troszczyć bo ona zaczyna być zazdrosna trochę o Tomka, napomyka czasem, że młodsi mają lepiej, że więcej im wolno itp. No i ma trochę racji, bo Tomek często - jako ten młodszy - jest traktowany bardziej pobłażliwie. Jest to uzasadnione, bo trudno oczekiwać od takiego malucha żeby np. sprzątał z równym zaangażowaniem jak sześciolatka, ale Mysia zaczyna odczuwać jakąś niesprawiedliwość dziejową w związku z tym. A najgorsze jest to, że czuję, że ostatnio nie poświęcam jej odpowiednio dużo czasu. Zresztą ostatnio wieczorami miałam robotę, więc w ogóle nie poświęcałam im czasu.

Ech, wszystko przez prokrastynację, którą najwyraźniej jestem dotknięta. Nie mogę się skoncentrować w pracy, FB, poczta, zakupy on-line, gazeta.pl - to wszystko angażuje moją uwagę. Dopiero gdy mam nóż na gardle potrafię się zebrać do kupy i zacząć coś robić. Efekt jest taki, że wieczorami muszę nadrabiać to, czego nie zrobiłam w czasie przepieprzonym w ciągu dnia :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz