środa, 7 stycznia 2015

Pupu miał dzisiaj rozpocząć karierę przedszkolaka, ale nic z tego nie wyszło, gdyż rozchorował się zanim w ogóle zobaczył przedszkole. Noc była straszna - od smarkania począwszy, przez kaszel, wymioty na sraczce skończywszy. Przez to wszystko zaspałam i Mysia nie poszła na zajęcia zerówki. Najgorsze jest to, że nie mamy już niani, bo mój mąż chciał przyoszczędzić, był okropnie napalony na to, że od stycznia nie będziemy musieli płacić i nie chciał słyszeć o wydłużeniu umowy z nianią do marca. No i teraz jesteśmy w czarnej dupie bo Mały chory, a my, po dwutygodniowej przerwie, musimy przecież chodzić do pracy. Jak wyzdrowieje to też od razu, tak świeżo po chorobie, nie można puścić go do przedszkola. Skończy się pewnie na tym, że na gwałt będziemy poszukiwać niani dorywczej. Cholera...

Święta minęły spokojnie, chociaż było tyle spotkań z rodziną i przyjaciółmi, codziennie siedzenie do późna, wino, jedzenie, że raczej trudno powiedzieć żebym wypoczęła i się zregenerowała. Sylwester super, w gronie najbliższych przyjaciół. Po Sylwestrze coś strzeliło mi do głowy i postanowiłam obciąć włosy zapuszczane od 15 miesięcy. Jak patrzyłam na swoje zdjęcia w tej głupiej kitce, to nagle zapragnęłam mieć FRYZURĘ, a nie ledwo co odrośnięte włosy spięte klamrą w niedużą kitkę. Nie wiedziałam jakiej fryzury oczekuję, naiwnie sądziłam, że pani fryzjerka coś super mi zorganizuje na głowie. Niestety nie wzięłam pod uwagę, że pani, do której ostatnio chodziłam, nie jest tzw. stylistką fryzur, tylko zwyczajną, prostą fryzjerką. Jedyne moje zastrzeżenie brzmiało - ma być grzywka asymetryczna i gęsta. No to objechała mi ten łeb krzywo, niby że na boba, zrobiła rzadką grzywkę na półokrągło, a ja najbardziej na świecie nienawidzę rzadkich grzywek. Wyglądałam mniej więcej jak Matylda z "Leona Zawodowca" (lat 12). Po wyjściu od fryzjera jeszcze to jakoś wyglądało, ale po nocy - masakra. Po dwóch dniach postanowiłam odszukać mojego fryzjera, do którego chodziłam przez prawie 5 lat i przestałam gdy zaczęłam właśnie zapuszczać włosy, a on zmienił pracę i wyniósł się do centrum. Znalazłam go, trochę mnie uratował, ale widzę, że samej nie jest mi łatwo fajnie ułożyć te cholerne włosy. Znów zacznie się poranna walka z okrągłą szczotką i suszarką, a tak wygodnie było po prostu spiąć włosy klamrą... :(

No dobrze, wszystkiego najlepszego życzę Wam w Nowym Roku. Przede wszystkim dużo zdrowia i dystansu do otaczającej rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz