środa, 2 listopada 2016

Ostatni miesiąc nie był zbyt efektywny jeśli chodzi o bieganie. Treningów porannych niestety nie realizowałam, z uwagi na ciemność. Popołudniowych zresztą też. Po ciemku nie biegam, boję się zostać napadnięta, więc w październiku wykonałam tylko 6 treningów, podczas gdy we wrześniu - 10. Tak naprawdę okazja do biegania była tylko w weekendy, które - jak wiadomo - są również właściwie jedynym momentem gdy można nadrobić towarzyskie zaległości. A ich nadrabianie często odbywa się wraz z alko, natomiast bieganie na kacu tu absolutny koszmar. Stanęłam więc przed ostatecznym wyborem - sport vs. używki no i wiadomo, że odpowiedź wydaje się oczywista. Tym niemniej obawiam się, że moja wola okaże się, w obliczu konkretnej pokusy, niedostatecznie silna. Październik obfitował zaś w różne towarzyskie wydarzenia, co wielokrotnie wiązało się z cierpieniami następnego dnia i okropnym poczuciem winy, które jednakowoż niczego mnie nie uczyło i w kolejnym tygodniu była na ogół powtórka z rozrywki.

Po zmianie czasu o 6.30 rano jest jednak względnie widno, więc może uda się powrócić do porannych treningów. Liczę na to tym bardziej, że listopad zaczął się naprawdę obiecująco - przebiegłam wczoraj 15 km! To kolejny przełom na mojej drodze do półmaratonu ;)

Zapisałam się też wreszcie na lekcje śpiewu. Nie wiem czy kiedykolwiek o tym wspominałam, ale moim niespełnionym marzeniem jest bycie wokalistką. Już od grubo ponad roku nosiłam się z zamiarem pójścia na lekcje emisji głosu, ale ostatecznie rok temu zdecydowałam się na naukę angielskiego (miałam przecież jechać na staż do Oxfordu - buahahaha!!!), która jednak okazała się zupełnie nieefektywna i w zasadzie bezsensowna dlatego w tym roku postanowiłam dać szansę śpiewaniu (na obie te rzeczy nie mam czasu i pieniędzy), Miałam już 4 indywidualne lekcje i powiem Wam, że jest to prześwietne. Oczywiście na razie nie śpiewam piosenek, tylko mruczę i wydaję najróżniejsze dźwięki, ale z zajęć wychodzę zrelaksowana i wypoczęta, mimo że jadąc na nie na godzinę 18.30 najczęściej padam na pysk. 3 grudnia wezmę udział w koncercie na Starówce, więc moja wokalna kariera nabiera rozpędu :)
A tak szczerze - bardzo się tym cieszę! Obok biegania to druga odskocznia od rzeczywistości, coś zupełnie mojego.

Teraz przymierzam się do trzeciej - postanowiłam nauczyć się szyć. A tak naprawdę moja mama zaproponowała, że mnie nauczy. Jeśli wyrobię się z wyborem rzeczy, którą chcę uszyć jako pierwszą i zakupem materiału to w sobotę będę mieć pierwszą lekcję szycia. Jestem bardzo podekscytowana, bo zaczyna mi w głowie kiełkować pomysł na to, co może mogłabym robić w przyszłości ;)

1 komentarz: