sobota, 30 września 2017

Bułgaria, wypadek Pupu

Nie pisałam od tak dawna, że nie wiem od czego zacząć. Może od wakacji.

1. Bułgaria

Na wakacje wybraliśmy się do Bułgarii na 9 dni. Postanowiłam dać drugą szansę wakacjom organizowanym przez biuro podróży i to była ostatnia szansa. Taka formuła, zwłaszcza z all inclusive, nie jest dla mnie. Po pierwsze, lubię stołować się w lokalnych knajpach, po drugie, irytuje mnie ciągła dostępność niezdrowych przekąsek i napojów dla dzieci w ramach all inclusive. Nasi ciągle dopytywali czy mogą sprite'a, bo dystrybutory stały i zapraszały do korzystania. Na obiady i kolacje najchętniej jedli frytki, pizzę i makaron. Nakłonienie ich do innych potraw było naprawdę trudne.
Bułgaria to kraj niesamowitych kontrastów. Słowo "rudera" nabiera nowego wymiaru. Nie mogłam uwierzyć, że jest to kraj, który od 10 lat jest w Unii Europejskiej. Przyrodniczo jest fantastyczny. My akurat byliśmy na terenie Parku Narodowego Strandża, więc blisko było do przepięknych klifów, dzikich plaż, niespotykanej roślinności. Ale zabudowa jest koszmarna. Rudery, pustostany, walące się chałupy i lepianki, a nawet dom-ślimak (sic!). Niektóre hotele, te bardziej luksusowe, zaprojektowane w stylu totalnie kiczowatym. Krawężniki sięgające niemal do kolan, dziurawe ulice, po ulicach przemieszczające się dzikie konie - egzotyka. No i widma socjalizmu niekiedy straszące na tle lazurowego morza, walące się zakłady przemysłowe, pordzewiały płoty, bloki z wielkiej płyty. Pojechałabym tam jeszcze raz, ale na własną rękę, niestety loty są trudno dostępne bez pakietu z wycieczką.

2. Wypadek Pupu

Pierwszego dnia roku szkolnego Pupu podbijając balonik w domu, potknął się i upadł buzią na krawędź biurka. Rozerwał sobie policzek aż do kości. Krew się lała, ja - jak Mały pojechał z tatą do szpitala - rozkleiłam się zupełnie. Mysia też płakała. Straszne to było. Okazało się, że rana jest tak głęboka, że Pupu musi być operowany w znieczuleniu ogólnym. Natychmiast przypomniały mi się dziesiątki historii o dzieciach, które nie wybudziły się po operacji. Późnym wieczorem zmieniłam się z M. i pojechała do szpitala zostać z Maluszkiem. Jak go przywieźli po wybudzeniu, już spał znowu, ja oczywiście nie spałam przez całą noc, bo musiałam słyszeć, że oddycha, że nic się nie dzieje, poza tym pielęgniarka kilka razy podawała mu lek dożylnie. Był nieprawdopodobnie dzielny, zniósł wszystko bez skarg i marudzenia. Wypisali nas następnego dnia po 15. Po kilku dniach pojechaliśmy zmienić opatrunek i okazało się, że Pupu wygląda trochę jak Frankenstein. Mój piękny, nieskazitelny chłopczyk ma na policzku ok. 4 cm bliznę - 9 szwów. Ale lekarze zrobili piękną, precyzyjną robotę. Mam nadzieję, że z czasem ślad prawie zupełnie zaniknie. Może maści na blizny podziałają... Szwy już zdjęte, Pupu wrócił do p-kola i zupełnie niczego go ten wypadek nie nauczył, nadal jest nieostrożny i gapowaty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz