poniedziałek, 7 października 2019

O matko i córko!

Moja córeczka ma 10,5 roku, chodzi do piątej klasy i zaczyna wielkimi krokami wchodzić w okres dojrzewania. I od pewnego czasu niestety bardzo mnie irytuje. Jest nieprawdopodobną wręcz bałaganiarą (a nawet niekiedy po prostu fleją), jest rozleniwiona i mało interesuje ją cokolwiek innego poza koleżankami, zabawą, rysowaniem (rysuje fantastycznie) i czytaniem (na szczęście "pożera" książki, ciekawe jak długo jeszcze...). Ma obowiązki domowe i wykonuje je raczej bez szemrania, ale często wydaje mi się niesamodzielna i bez inicjatywy. Jeśli nie zwrócę jej uwagi na to co powinna zrobić, nie zrobi tego. Nie umyje włosów jeśli nie powiem jej, że już pora na to, nie ogarnie kuwety kota jeśli jej nie zwrócę uwagi, nie zabierze sama z siebie swoich ciuchów z łazienki do prania. Przez pierwsze tygodnie szkoły nie było dnia, żeby czegoś nie zapomniała tylko dlatego, że nie chciało jej się zajrzeć do szafki w biurku by sprawdzić czy ma tam ćwiczenia, zeszyt czy co tam miała zabrać. Zakładała, że ma to wszystko w szkole, a później okazywało się, że jednak miała w domu, tylko nie sprawdziła. Kilka razy nie odrobiła zadania domowego, bo zapomniała, że było zadane, a nie przyszło jej do głowy, by spojrzeć do aplikacji szkolnej, więc zaczęłam codziennie pytać czy ma coś zadane (wiem, błąd).
Jest bardzo zdolna, inteligentna i świetnie się uczy. Tzn. właściwie się nie uczy, po prostu dostaje oceny celujące i bardzo dobre ot tak, bez żadnego wysiłku i nabrała pewności, że zawsze tak będzie, dlatego zwykle nie poświęca ani minuty na powtórzenie materiału przed sprawdzianem. W czwartej klasie to jeszcze działało, ale materiału jest coraz więcej i czasami bywa tak, że dostaje ze sprawdzianu 4, 4+ czy 5-, a wiem, że gdyby poświęciła dosłownie 15 minut na powtórzenie, bez trudu otrzymałaby celujący. Ale nie chce się jej, zwłaszcza, że większość dzieci z jej klasy i tak ma oceny gorsze niż ona i w taki sposób właśnie moja córka racjonalizuje sobie brak swojego zaangażowania w naukę.

Kiepsko sobie z tym radzę, mam wrażenie, że już prawie wcale nie rozmawiam z nią normalnie, tylko ciągle zwracam uwagę, opieprzam, krzyczę, wzdycham i stękam, że "Ty znowu to" albo "Ty nigdy tamto". Jak katarynka nawijam ciągle to samo - "sprzątnij na biurku", "wywal te śmieci", "pamiętaj o tym", "pamiętaj o tamtym". Czuję się coraz bardziej zagubiona w tej relacji. Z jednej strony wiem, że nie powinnam wywierać na nią nadmiernej presji i co chwilę smęcić, że ma się uczyć, sprzątać, bardziej się angażować w domowe sprawy. Zdaję sobie sprawę, że może trzeba odpuścić, może niech dostanie raz czy dwa gorszą ocenę, ale myślę, że nie zrobi to na niej żadnego wrażenia, bo inni i tak uczą się gorzej niż ona, a to właśnie z nimi się porównuje. No i śmietnika w pokoju też ciężko nie zauważać, gdy tam wchodzę i patrzę na biurko mojej córeczki trafia mnie szlag. A że mam krótki lont, to jak dwa razy powiem spokojnie i widzę brak reakcji to za trzecim razem już wrzeszczę.

Czuję, że jak tak dalej pójdzie to zniszczę, zerwę tę więź, która i tak już jest coraz cieńsza. Bywam dla niej okropna, jakbym jej nie lubiła, bo nie mogę wznieść się ponad to, że moja córka nie jest taka, jak bym oczekiwała. Obawiam się też, że jak poluzuję, to ona sobie zupełnie odpuści, pokój zarośnie brudem, a oceny spadną na łeb.

Jestem też bardzo zmęczona ciągłym ustawianiem ich (i córki i synka) w czasie porannych i wieczornych rytuałów, ale jednocześnie przekonana, że gdybym nie zarządzała co wieczór, że mają iść na kolację, do mycia i do łóżka i uważnie nie pilnowała realizacji poszczególnych etapów, zapewne bawiliby się do północy i padli, a ja jednak od 21 chcę mieć już czas dla siebie, co oznacza, że dzieci o godzinie 21 powinny być w łóżkach. Mój mąż w czasie tej wieczornej kołomyi siedzi sobie przed kompem albo przed komórką i od czasu do czasu wkurza się, że ja ciągle pokrzykuję.

To wszystko sprawia, że czuję się głęboko sfrustrowana i poirytowana oraz mam wielkie poczucie winy z powodu bycia złą, wstrętną matką. Spróbuję dzisiaj wyluzować i nie pytać czy było coś zadane, wieczorem położyć się na łóżku ze słuchawkami na uszach, nie widzieć stosów ubrań i ręczników piętrzących się w łazience po wieczornych ablucjach i zobaczymy co się stanie.

5 komentarzy:

  1. Ok, zaczynam się bać. Właśnie opisałaś moje dziecko oraz zachowanie mojego męża wieczorem kiedy jest największy galimatias:)). Szczerze to twoja córka zachowuje się jak typowe dziecko wchodzące w okres dojrzewania. Jeszcze nie nastolatka ale już nie dziecko. Mnie tez irytuje totalny brak zaangażowania w naukę - nie mowie jej tego ale najbardziej wkurza mnie marnowanie potencjału jaki ma bo to jest poniekąd moja zasługa. Ciąża prowadzona wzorcowo z wszystkimi witaminami badaniami itd, poród siłami natury, karmienie piersią zgodnie z WHO a nawet dłużej, tysiące godzin czytania, grania w memo żeby ćwiczyć pamięć setki ułożonych puzzli, książki wierszyki następnie zajęcia dodatkowe jakie tylko chciała tance, gitara dla stymulowania półkul mózgowych, wokal- mogłabym wymieniać i podejrzewam ze ty także. Tymczasem ona zamiast korzystać z tego - gdy tylko zajmę się młodszym rodzeństwem czmycha do swojego pokoju i ogląda pierdoly na YT. Irytacja moja sięga zenitu bo zadania nie odrobione plecak rzucony w przedpokoju, zaraz leci na zajęcia dodatkowe a w pokoju brakuje jedynie żyjątek żeby dopełnić obrazu nędzy i rozpaczy. Tak wiec myśle ze moja złość jest skierowana głównie na marnotrawienie tego co w nią zainwestowałam - oczywoscie nie jest tak, ze ona ma spełniać moje ambicje jednak chcialabym, żeby miała jakiś poziom ambicji własnej a nie tak po najmniejszej linii oporu. A póki co najważniejsze jest w co się ubierze na urodziny kolezanki;) Niedawno ustalilysmy, ze w tygodni ostro cisniemy żeby w weekend odpocząć pójść razem na jakiś shopping czy na pizzę albo jechać sobie spokojnie na wieś do babci bez spiny ze trzeb wracać bo jeszcze zadanie nie zrobione. I widze ze coś tam się uczy, ale w tamtym roku miała niemal same 5i 6 a w tym już ma 3 czwórki. I wiem ze to dobra ocena ale mowie jej ze moze dostać nawet 3 bylebym widziała ze się uczyła na ten sprawdzian, a jeśli ja wiem ze ona nie tknęła książki czy zeszytu i dostaje 4+ to zakładam ze gdyby jednak 30 minut pochyliła się nad tematem to miałaby szanse na 5. I nie chodzi tutaj o stopnie a o wyrobienie w sobie nawyku uczenia się. Wogole to poruszyłaś temat- rzekę i mogłabym tutaj opowiadać wiele, niemniej jednak pamiętaj ze jest nas więcej, mam - w których buzuje irytacja połączona z troska o dziecko. Można to czasem wyciszyć dobrym winem:))zwłaszcza w okolicy weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, jaka ulga dowiedzieć się, że to normalne! Tylko jak zrobić, żeby naprawdę odpuścić i być cierpliwą, wspierającą mamą, która jest wyluzowana i się nie wścieka. Musiałabym chyba pić wino przez cały dzień XD

      Usuń
  2. O nie! Właśnie zobaczyłam na szkolnej aplikacji, że moja córka dostała tróję z kartkówki z niemieckiego, o której wczoraj jej przypomniałam i kilkukrotnie zwracałam uwagę, żeby powtórzyła materiał. Tróję! Pierwsza trója... Jestem naprawdę wzburzona i prawdę mówiąc nie wiem jak zareagować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja córka dopiero 10 lat i jest w 5 klasie. Ja na wielu obszarach odpuszczam, postanowiłam sobie, że szkoła nie będzie wyznacznikiem moich relacji z dziecmi. Czasem jest trudno, chociaż po paru latach szkolnej masakry z córką w tym roku do wielu rzeczy dojrzała i widzę że po prostu pewne sprawy to kwestia wieku... Moim zdaniem jesteś troszkę za surowa: mówisz że pięknie rysuje i czyta książki, to super, nie każde dziecko w jej wieku ma takie talenty i zainteresowania. Pozwól jej na to bo teraz ma na to czas, za 2 lata nie będzie go miała tyle. 3 się zdarza, na pewno ona też jæ przeżyła. Moja dostała w tym roku pierwszy raz 2 z kartkówki z matmy na początku roku i była zdruzgotana. Ale my powiedzieliśmy jej że uczeń bez 1 to żołnierz bez karabinu, więc ona i tak ma dopiero pistolet :). Trzymam kciuki za wyluzowanie, wasza relacja jest dużo ważniejsza od ocen.

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi się wydaje ze jak trochę odpuscisz to sama w końcu zobaczy że jest coraz gorzej jeśli chodzi o oceny. A jeśli chodzi o porządek myślę, że jeszcze chwila i zacznie zwracać uwagę na to ze jest bajzel. Będzie chciała zaprosić koleżanki czy kolegów i wjedzie sprzątać żeby nie było wstydu . Wydaje mi się ze kilka słabszych ocen jest mniej ważnych od relacji między wami a ciągłym ,,zrzedzeniem'' nic nie wskorasz pozytywnego i praktycznie już nastolatki która i tak uważa ze ma we wszystkim rację (oczywiście trzymać rękę na pulsie trzeba) takie moje zdanie z własnego doświadczenia (ja -moja mama) moja córka ma dopiero 2.5 roku więc mogę się wypowiadać tylko z własnych odczuć z relacji z moją mamą

    OdpowiedzUsuń