poniedziałek, 17 marca 2014

Górki i dołki

O ile ktoś jeszcze w ogóle czyta tego bloga, niech wie, że jestem, żyję, ale często przeżywam załamania związane z tym, że biznes nie chce ruszyć z kopyta. Jeśli chodzi o coworking to od dwóch tygodni jest reklama na googlu, miałam też reklamę na FB, są wyświetlenia, są kliknięcia, ale nie ma klientów. O, przepraszam - znalazł się jeden, zarobiłam 60 złotych netto. Były też dwa zapytania ofertowe - w jednym przypadku pan się nie zdecydował, a w drugim inny pan nie odpowiedział. Dziś jednak zadzwonił trzeci pan i powiedział, że interesuje go coworking na full dla siedmiu osób. To by oznaczało, że miałabym pełne "obłożenie". To by oznaczało koniec problemów z kulejącym biznesem. To by oznaczało sukces! Trzymajcie kciuki, przesyłajcie dobrą energię, módlcie się, czarujcie, uprawiajcie voo-doo, pomóżcie tak, jak możecie! 

Kancelaryjnie na razie też zupełnie słabo, nadal nie mam strony, chociaż projekt graficzny jest już prawie na ukończeniu. Robię drobne zlecenia od czasu do czasu, ale nie damy rady utrzymywać rodziny przy takich dochodach. Musimy sprzedać moje auto, żeby spłacić kredyt, złożyłam wniosek o przyjęcie Chłopcuszka do żłobka by nie ponosić kosztów niani - jest 123 na liście oczekujących. Grejt!

Ostatnio siedzieliśmy wszyscy razem u dzieciaków w pokoju, oglądaliśmy flagi państw świata i odpowiadaliśmy na pytania Mysi do których krajów możemy pojechać. Kilka dni później, w pociągu do Warszawy przypomniałam sobie tę scenę i po momencie rozczulenia, przyszedł moment zmrożenia. Zdałam sobie sprawę, że ciągle się nam wydaje, że jeszcze wszystko przed nami, że zdążymy osiągnąć finansowy spokój, pokazać dzieciom świat i sami zobaczyć kilka nowych miejsc. Tymczasem nie mamy żadnych powodów by tak myśleć. Następnie opadły mnie wyrzuty sumienia, że swoją (pochopną) decyzją wyrządziłam krzywdę własnej rodzinie i ta cała sytuacja to efekt czystego egoizmu i mojego myślenia wyłącznie o sobie. Trzeba było siedzieć w starej robocie, kasować pieniądze za markowaną pracę, a nie szukać zawodowego spełnienia, a później popłakiwać, że nie daję rady. Poczułam się beznadziejnie. Dzisiaj znów się tak poczułam. Czuję się tak coraz częściej.


8 komentarzy:

  1. Ale jest lepiej niż było ostatnio, no nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej o tyle, że od czasu do czasu ktoś zadzwoni. Można powiedzieć, że to już coś.

      Usuń
  2. Dasz rade!!!!! Dasz rade!!!! Dasz rade!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo dopingu nie udało się :( Przyszli, obejrzeli, ponegocjowali, powiedzieli, że mają jeszcze kilka lokali do zobaczenia i że będziemy w kontakcie. No i się już nie odezwali.

      Usuń
  3. Nie prawda! Już jest lepiej. Jak teraz nie zaczniesz się spełniać zawodowo to kiedy? Za 10 lat? Bedzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anowik, dochodzę do wniosku, że mając rodzinę nie powinnam myśleć o zawodowym się spełnianiu tylko przede wszystkim o zarabianiu.

      Usuń
  4. Głowa do góry na pewno będzie lepiej, powodzenia!!

    OdpowiedzUsuń