wtorek, 22 lipca 2014

Nadal jest bardzo intensywnie w pracy, ale wciąż fajnie. Nie chcę zapeszać, ale czuję się naprawdę akceptowana i doceniana. Z większością ludzi udało mi się nawiązać naprawdę sympatyczny kontakt, a z tymi, z którymi się nie udało to dlatego, że mijamy się w pracy. Niestety wciąż wyjeżdżam i to coraz częściej. To jest akurat ten niefajny aspekt. Ale staram się to traktować jako szansę na nauczenie się ogromu rzeczy, których nigdy bym się nie nauczyła, gdybym nie została wybrana do tego projektu, a nie jak utrapienie.
Z szefami też moje relacje są bardzo dobre i przyjazne. Już dwa razy dostałam premię, póki co wszystko układa się świetnie. Czasem myślę, że to niemożliwe by taka dobra passa mogła długo potrwać, ale trwa już prawie trzy miesiące. I oby jak najdłużej...

Nie ukrywam jednak, że bardzo potrzebuję urlopu, bo czasem czuję się jak ta sobaka (jak mawiał mój Tata), którą przeganiają to tu, to tam.

Póki co, byliśmy w spa Dolina Charlotty, by zrealizować moją nagrodę w konkursie walentynkowym. Było rewelacyjnie, polecam to miejsce każdemu jak i samą ideę spa. Bardzo relaksujące doświadczenie. Nawet memu mężu się podobało spędzać czas na basenie, masażach i drinkowaniu w barze. Prawdziwe wakacje to raczej dopiero na przełomie września i października, ale jak dobrze pójdzie to zrealizuję swoje marzenie o Toskanii i Cinque Terre :))

A nasze małe Kalafiorki wakacjują się u babci jeszcze do końca tygodnia. Okropnie za nimi tęsknię, chociaż obawiam się użerania z Mysią. Wydawało nam się, że nie jest zazdrosna o Pupiantego, ale jest, w głębi serduszka przeżywa mocno to wszystko. Nie kieruje bezpośrednio przeciw niemu negatywnych emocji, ale np. namawia go na rzeczy, które, jak podejrzewa, sprowadzą na niego naszą złość. Np. nakłania do mówienia brzydkich wyrazów (kulwa mać - pewnego razu mówi nasz dwulatek) albo robienia rozpierduchy w łazience (zjedzona gąbka, nocnik pływający razem z nimi w wannie, z której woda została w znacznej mierze wylana na podłogę). W sprawie tych wyrazów została przyłapana na gorącym uczynku przez nianię i babcię, a co do pozostałych ekscesów jestem niemal pewna, że jest dla Pupu ogromną inspiracją i że on sam nie wpada na to by np. wlać sobie sok do obiadu przy wtórze siostrzanego rechotu.
Jednocześnie dostaje szału gdy musi czekać na cokolwiek, jest bardzo absorbująca, za wszelką cenę usiłuje zwrócić na siebie uwagę, ciągle się czegoś domaga, a jak tego nie dostaje, reaguje natychmiastowym rykiem. Staram się być spokojna, ale niestety w obliczu takich brewerii również szybko wpadam w złość.  


3 komentarze:

  1. A probowalas z Mysia spedzac czas sam na sam, tylko Ona i Ty? Moze to by pomoglo?

    OdpowiedzUsuń
  2. no! nareszcie jakieś wieści od Ciebie!
    u nas Zu jest momentami cudowną i wyrozumiałą siostrą, ale wykorzystuje brata jako narzędzie do wyłudzania, jak chce no słodycza czy bajkę to go nakręca i wysyła do mnie, bo wie, że jej powiem NIE, a młodemu jak mi będzie przez 15 minut wiercił dziurę w brzuchu to w końcu ulegnę... ech, te dzieci!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń