środa, 30 lipca 2014

Kasa, kasa

Nie wiem jak to jest możliwe, że ja regularnie, mniej więcej od połowy miesiąca, nie mam pieniędzy. Przeczytałam wczoraj artykuł w "Twoim Stylu", którego autorka opisuje sytuację, gdy nie może zapłacić za zakupy w sklepie bo transakcja kartą zostaje odrzucona, posiada 8 złotych w gotówce, a do końca miesiąca pozostaje jeszcze 5 dni. Trudno w to uwierzyć, ale doskonale znam to uczucie! Uważam, że to rzecz okropna i wstydliwa. Uważam, że nie powinna mieć miejsca gdy jest się dorosłą osobą z dwójką dzieci. Zwłaszcza, że zarabiamy obydwoje z Myszkinem raczej przyzwoicie. A mimo to posiadamy niezwykłą zdolność przepieprzania kasy nie wiadomo na co. Wierzcie lub nie, ale nie wydaję na kosmetyczki, zabiegi, góry ciuchów i Bóg wie co. W kończącym się miesiącu dodatkowo dostałam premię, powinnam dzisiaj żyć jak pączek w maśle, a ja mam w portfelu 30 złotych, a na koncie 34 i muszę jeszcze wrócić do domu z podróży służbowej. A to przecież kosztuje!

Uruchomiliśmy naszą działeczkę na dobre, jeździmy tam co tydzień, kupiliśmy plac zabaw dla dzieciaków i trampolinę (ale to za premię :), musiałam też zapłacić składkę ubezpieczenia samochodowego, raty kredytów i było jeszcze kilka innych wydatków. No i na czynsz za mieszkanie już nie wystarczyło :( Miesiąc w miesiąc, gdy planuję wydatki, wychodzi mi na to, że BEZ PROBLEMU dobijemy do końca miesiąca, a w rzeczywistości NIGDY się tak nie dzieje. Mam kłopot z zapłaceniem vatu, bo ostatecznie zawsze te pieniądze (przezornie odkładane na koncie oszczędnościowym) się gdziesik rozejdą.

Co ze mną jest nie tak, że w drugiej połowie miesiąca zaczyna się kłopot z kasą? Muszę się ogarnąć bo przecież nie można funkcjonować w ten sposób!

4 komentarze:

  1. Kwestie finansowe sa delikatne, ale powiem, ze skoro wiecie, ze pieniadze "rozpieprzacie" - jak sama piszesz - to i wiecie na co.
    Podstawa to najpierw opłacić rachunki, a reszta gospodarować do konca miesiąca. U nas to sie sprawdza doskonale.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapałka ma rację, plus odkładać jakąś sumkę z twardym postanowieniem, że ta kasa jest nie do ruszenia. Chyba, że będzie się działo coś naprawdę naglącego, ale tylko i wyłącznie w takim przypadku. Reszta, która zostaje na koncie jest oczywiście do wydania, ale żeby to miało ręce i nogi, wydatki muszą być "naprawdę" planowane. Opłaty stałe powinny być zawsze na 1. miejscu, a dopiero później reszta. My z mężem funkcjonujemy tak już od kilku lat (zarabiamy w miarę dobrze) i faktycznie jest to model, który nam obojgu odpowiada. Pytanie czy i Wam będzie pasował, wymaga trochę samodyscypliny, wyrzeczenia się kupowania na kredyt (lepiej poczekać i odłożyć), większej kontroli nad tym co się dzieje z pieniędzmi, przecież nagle nie dostały nóżek i nie poszły sobie w siną dal. Wszystko jest kwestią wypracowania nowych przyzwyczajeń, na początku jest to ciężkie, ale potem zaczyna się wydawać takie naturalne ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam taką zasadę, że mam granice na koncie poniżej której nie schodzę. A jak muszę coś kupić dodatkowo to czekam do następnego miesiąca. I odkładam określoną kwotę pieniędzy na inne konto, którego nie ruszam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana! To jak ja!!! 1-go wypłata, do 15 jest eldorado, po 20tym już kiepsko, a od 25go żyjemy na kartę kredytową. Masakra. Chcę to zmienić, ale jakoś mi się udaje sensownie gospodarować pieniędzmi tylko od 1go d 10go bo wtedy ich nie mam...

    OdpowiedzUsuń