czwartek, 20 października 2011

Hec z kuchnią ciąg dalszy

Przedwczoraj wreszcie przywieźli i założyli prawidłowe fronty do wiszących szafek. I dopiero wówczas zauważyliśmy, że szafki te nie są takiej samej szerokości. Jedna jest o 4 cm szersza od drugiej, a oczywiście nie tak miało być. Początkowo nie zrobiło to na mnie dużego wrażenia, ale im dłużej o tym myślałam, tym większa ogarniała mnie wściekłość. Bo nie dosyć, że realizacja kuchni była spóźniona 3 tygodnie, nie dosyć, że montaż był prowadzony przez dwa dni - poniedziałek i czwartek, a w międzyczasie żyliśmy w kompletnym bałaganie, nie dosyć, że przywieźli niewłaściwe fronty, nie założyli półki w jednej z szafek, to jeszcze jak już w końcu po dwóch tygodniach od teoretycznego zakończenia montażu, przywieźli brakującą półkę to okazało się, że jest ona za duża, a szafki nierówne. Dopóki szafki wisiały bez drzwiczek różnica nie rzuciła się nam w oczy, ale po ich założeniu jest ewidentna.

Ręce opadają. Brak mi słów po prostu. Ta kuchnia to był jeden z ważniejszych elementów remontu, bardzo mi zależało, żeby była taka jak sobie wymarzyłam. Zapłaciliśmy za nią niemało, jest drewniana, co oczywiście miało duży wpływ na cenę. I po to żeby było dobrze, żeby nie wtopić, zamówiłam projekt u architekta, po to skorzystałam z poleconej przez niego firmy robiącej meble na wymiar. Kurwa, a po czekaniu miesiącami na tę cholerną kuchnię i na ostateczne zakończenie jej montażu okazuje się, że nie została wykonana zgodnie z ustaleniami i projektem. Nie mieści mi się to w głowie.

Poprosiłam o wyjaśnienia, a jak przeczytałam odpowiedź, to myślałam, że krew mnie zaleje. Pan wyjaśnił mi, że tak TRZEBA było zrobić, bo przy ścianie jest rura i dolne szafki musiały być wysunięte o 4 cm do przodu, skutkiem czego posypała się koncepcja szafek górnych. Nie było wyjścia. Wyobrażacie sobie?? Facet, podobno profesjonalista robiący meble na wymiar, pisze mi, że nie było wyjścia, bo rura?? Rura, która tkwiła tam od zawsze, o której od początku było wiadomo, że jest i w przypadku wcześniejszych, standardowych mebli kupionych za psi pieniądz w BRW nie stanowiła problemu? To nie można było zrobić płytszych szafek? No i najważniejsze - może należało nas poinformować o zmianach?! Zresztą co będę Wam wyjaśniać szczegóły - dość powiedzieć, że jego tłumaczenie to była kompletna bzdura, nie wiem, być może wyglądam na idiotkę i Pan stwierdził, że tak może mnie potraktować.

Napisałam, na razie mailem, coś na kształt reklamacji. Zaznaczyłam, że w zaistniałej sytuacji, zgodnie z przepisami mogę żądać obniżenia ceny. Pan odpisał, że się ustosunkuje do moich zarzutów wyartykułowanych w obszernym mailu. Na razie cisza. Poza wszystkim, jest mi po prostu tak zwyczajnie przykro. Bo to, co przeszliśmy z naszą kuchnią woła o pomstę do nieba, a ci, którzy zawinili usiłują zbagatelizować tę sprawę i zrobić z nas łosiów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz