poniedziałek, 31 października 2011

Poszukuję

gorączkowo sygnałów obecności Ludzika. Wczuwam się w odczuwanie swojego ciała. Mam wrażenie, że piersi są wrażliwsze, troszkę bolesne, ale już sama nie wiem czy to dlatego, że przy każdej okazji dotykam ich żeby sprawdzić czy rzeczywiście są inne niż zwykle, czy naprawdę takie są. Ale chyba mi się nie wydaje, to chyba nie złudzenie. One SĄ wrażliwsze. Trochę żeby zakląć rzeczywistość kupiłam sobie wczoraj dwa staniki. W przymierzalni pomyślałam, że to bez sensu, bo przecież za chwilę być może będą za małe. To nic, chcę żeby były za małe!

W sobotę okropnie bolała mnie głowa przez cały dzień i odczuwałam straszliwą senność. O 18 położyłam się i wstałam o 21 szczęśliwa, bo pamiętam z pierwszej ciąży, że takie dziwne zmęczenie dawało mi się we znaki. Byliśmy u Mamy Myszkina, przyjechała jego siostra wraz ze swym Paszczkiem. Popijali grzańca wieczorem i dziwili się dlaczego ja nie chcę. Mówiłam, że czuję się choro. Nie chcę na razie nikomu nic mówić, żeby nie zapeszyć. Tylko moja Mama wie, zresztą skomentowała tę wiadomość z właściwą sobie rezerwą, na zasadzie: "nie ma co wariować, zaczekaj do wizyty u lekarza, jak znowu się nie uda, to trudno" i więcej ze mną na ten temat nie zamieniła słowa. Myszkin też nie za bardzo o tym chce rozmawiać, ale może dlatego, że ja sama boję się mówić na ten temat... Żeby nie przestraszyć Ludzika, żeby się nie spłoszył ten Ludzik.

Mam jednak lepsze nastawienie. Czuję, że tym razem...tym razem może być dobrze. Zrobiłam wczoraj wieczorem drugi test - pokazały się dwie, piękne, czerwone krechy.
Trzymajcie mocno kciuki za mnie i za Ludzika. Dziękuję Wam za dobrą energię. Może nie uwierzycie, ale strasznie mnie to porusza. Dzięki!

4 komentarze: