czwartek, 22 marca 2012

Bojowa pieśń tygrysicy*

Zaczyna we mnie grać bojowa pieśń tygrysicy. Jak rozliczamy się bez sentymentów, to z obydwu stron. Ja po upływie terminu aktualnego zwolnienia zgłoszę się do pracy w pełnej gotowości (o ile rzecz jasna zdrowie mi pozwoli). Jeśli mój szef uważa, że nie mam tam czego szukać, niech wypowie mi umowę - z trzymiesięcznym terminem wypowiedzenia :))) Sam na taki nalegał... Do porodu akurat wystarczy. A później zobaczymy. I tak nie chcę współpracować z kimś, kto moją trudną sytuację czyni pretekstem do zbudowania własnej korzyści. Nie mam umowy o pracę, ale mam umowę o współpracy, ona w końcu też obowiązuje, do kurwy nędzy!!! Nie będzie dogadywania się poza umową, ze skrajną dla mnie niekorzyścią!!! 2 kwietnia mam kontrolę u lekarza i umówiłam się z szefem, że po kontroli spotkamy się znowu i ustalimy co dalej. Jak będzie trzeba spotkamy się w sądzie.

* Tytuł posta stanowi tytuł książki Chua Amy

7 komentarzy:

  1. ooo... i tak trzymaj. A my bedziemy trzymac za Ciebie kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie daj się Śliwko.
    Człowiek, który próbuje w ten sposób wykorzystać sytuację to totalna szmata.
    Tylko czy ku**a musiał to robić akurat teraz, kiedy Ty potrzebujesz spokoju...?
    Co za ludzie....


    Ściskam mocno i trzymam kciuki, Śliwko.

    OdpowiedzUsuń
  3. ale totalny cham!!!! nie podarowała bym mu!!

    OdpowiedzUsuń
  4. dasz radę!

    książka ciekawa, trochę przerażająca, trochę fascynująca, bardzo prawdziwa

    OdpowiedzUsuń