środa, 21 marca 2012

A teraz uwaga, uwaga!

W poniedziałek wyszłam ze szpitala. Na pytanie czy przed wypisem będą dodatkowe badania, pan lekarz odparł, że nie widzi takiej potrzeby "bo przecież lepiej już nie będzie". Z wypisu NICZEGO się nie dowiedziałam. W szczególności nie było tam słowa o skróconej szyjce, ani w ogóle o tym, że wykonano jej badanie. Nie wskazano jakie ma być dalsze postępowanie poza tym, że "konsultacja, leki, dieta". Wtf?? Jaka dieta, kiedy konsultacja? Ale rozpoznanie jak wół brzmiało "zagrażający poród przedwczesny". Natomiast jakie symptomy nań wskazują z wypisu dowiedzieć się nie sposób. Wydało mi się to wszystko, cały ten mój pobyt nader dziwny, a wręcz podejrzany. No bo skoro grozi mi poród przedwczesny i mam skróconą szyjkę, to może państwo lekarze raczyliby napisać na ten temat cokolwiek? W ogóle odnoszę nieodparte wrażenie, że to nie lekarze byli na tym oddziale dla pacjentek, ale pacjentki dla lekarzy. Pan doktor wpada na 2 sekundy w czasie obchodu, a pacjentka akurat ma pecha bo ugrzęzła w toalecie - cóż... nie będzie jej dane doznać zaszczytu obcowania z Autorytetem jeżeli natychmiast nie wypryśnie z kibelka i nie zjawi się na własnym łóżku. Czy oni uważają, że człowiek w piżamie nie zasługuje na poważne traktowanie? Że nieszczęsnego pacjenta odzianego w nocny strój 24h można traktować jak dziecko? Na to wygląda...

Powiedziałam o swoich mieszanych odczuciach Oli - mojej szwagierce - a ona w te pędy zapisała mnie do kolejnego (trzeciego już, poza "moją" lekarką) lekarza. Wczoraj byłam na wizycie i teraz trzymajcie się mocno bo będzie cytat:

"dawno nie widziałem tak długiej szyjki". !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Badanie via usg wskazało, że szyjka ma 4,8 cm długości - czyli absolutna norma. A ja 4 dni leżałam w szpitalu i brałam leki z powodu zagrażającego porodu przedwczesnego spowodowanego skróconą szyjką. Wyobrażacie to sobie???

Nikt natomiast, żaden z łącznie 5 lekarzy, którzy do tej pory robili mi usg, nie zauważył, że mam nisko schodzące łożysko, które może dla nas stanowić prawdziwe zagrożenie!! Moja pani dr usg wykonywała bardzo niechętnie, łącznie zrobiła je może ze 3 razy, ale robiła je w 20 tc i niczego nie zauważyła (pewnie dlatego, że sprawdzała płeć i inne parametry najwyraźniej uznała za mało interesujące). Ginekolog, u którego byłam na usg połówkowym - znany specjalista - też słowem o tym nie wspomniał, bo przecież przyszłam diagnozować płód, a nie siebie. Dwóch lekarz, których poprosiłam o konsultacje w sprawie wątpliwości z szyjką pewnie uznało, że fakt, iż mówię o tej szyjce zwalnia ich z dokonania rzetelnej oceny mojego stanu, mimo że płaciłam za normalną wizytę i kompleksowe zbadanie. Badanie w szpitalu pozostawiam bez komentarza bo słów brakuje. Szok i skandal.

Tak więc będę chodzić do tego, którego poleciła mi Ola i mam nadzieję, że wyjdę obronną ręką z tego niskiego łożyska. Mam zalecenie oszczędnego trybu życia, bezwzględny zakaz jakiegokolwiek wysiłku, ćwiczeń i seksu, ale mogę pracować przy kompie.

Ha ha!! Cieszmy się i radujmy, mogę pracować, więc dotrwam w dobrobycie do porodu, a później jakoś to będzie, wszak ciągle jeszcze mogę oszczędzać. Tak myślałam do dzisiejszej rozmowy z szefem. No cóż... pozbawił mnie złudzeń. Na początek przeforsowałam postulat by zapłacił mi normalnie za 33 dni zwolnienia lekarskiego - tak jak płaci pracownikom. Super! A później zostałam uświadomiona, że jego właściwie nie interesuje bym przychodziła dalej do pracy, bo nie jestem w pełni dyspozycyjna, nie wiadomo jak sytuacja się rozwinie, on nie chce ryzykować, że zostanie z czymś rozgrzebanym w trakcie, więc raczej będzie dążyć do tego by organizować pracę bez mojego udziału, a jeśli czegoś nie da rady ogarnąć, to wtedy będzie się do mnie zgłaszać i będziemy rozliczać się godzinowo. Poza tym przecież on nie chce mnie forsować. Jak mam odpoczywać, niech odpoczywam i w spokoju oczekuję na (po)Tomka. 

Czyli w największym skrócie - w zasadzie zostałam bez pracy.

KURWA!!!

Oczywiście rozumiem jego tok myślenia i argumentację. To w pełni racjonalne podejście. Racjonalne i całkowicie bez sentymentów. Chyba jednak sądziłam, że po 7 latach pracy tam, pracy uwierzcie, naprawdę niezawodnej i pełnej zaangażowania oraz niejednokrotnie pewnych poświęceń, zostanę potraktowana nie jak pierwszy z brzegu zleceniobiorca i że będę mogła liczyć na jakieś ludzkie wsparcie. A okazało się, że z powodu zagrożonej ciąży jestem bezużyteczna i w zasadzie mogę wypierdalać.

Dobrze, że poryczałam się dopiero teraz.

4 komentarze:

  1. Ojapierdole, Śliwko... :(


    Ściskam mocno....

    OdpowiedzUsuń
  2. dzizas, że takie ćwoki ciągle się zdarzają... znajdziesz lepszą robotę, przecież już chyba gorzej być nie może??

    OdpowiedzUsuń