środa, 2 listopada 2011

Potwór

Mysia zamienia się chyba w potwora. Jest okropna, nie daję sobie z nią rady. Podejrzewam, że to odreagowanie przedszkola. Wszystko jest na "nie", ciągle robi na przekór, nie można od niej wyegzekwować najprostszych czynności takich jak ubieranie, czesanie, mycie. Nie i już. Ona nie chce się ubrać bo chce cały dzień być w piżamce. Nie chce się czesać bo nie. Prosi o kanapkę anielskim głosem, a gdy ją dostaje stwierdza, że nie jest głodna. Robi to specjalnie, złośliwie. W poniedziałek urządziła taką niesłychaną scenę, gdy padło hasło "idziemy spać", że byłam przerażona. Dostała totalnego ataku histerii, darła się jak opętana, wrzeszczała, kopała, szarpała mnie za ubranie, podrapała do krwi na twarzy i biła. Chciało mi się płakać. Nad nią, bo widziałam, że ta dziewczynka nie radzi sobie zupełnie z przepełniającymi ją, bardzo złymi emocjami i nad sobą, że nie wiem jak pomóc jej i sobie. Jak budować autorytet, jak wyznaczać nieprzekraczalne granice. O ile popołudniami i wieczorami mogę pozwolić sobie na wyjście z pokoju i zaczerpnięcie dla ochłonięcia głębokiego oddechu, o tyle rano, gdy spieszymy się do przedszkola, niestety nie. No i zaczynam krzyczeć, co powoduje od razu rozpacz i ryk. Taka samonakręcająca się spirala, czy coś...
Wiem, że nie powinnam dać wyprowadzić się z równowagi, ale to niesłychanie trudne, bo ja od razu dostaję szału. Szczerze mówiąc czasem mam ochotę przyłożyć jej na tyłek. Nie robię tego, rzecz jasna, bo sama nie byłam bita i oznaczałoby to dla mnie kompletną porażkę jako rodzica i jako dorosłej osoby, która jest tak bezsilna wobec niespełna osoby trzyletniej, że musi uciekać się do przemocy. Żałosne.

Nie wiem co robić - czy karać, czy wrzucić na luz. Ukaranie doprowadzi niechybnie do kolejnych konfliktów. Wrzucenie na luz z kolei może ugruntować w Mysi złe zachowania. Jeśli moje reakcje nie będą dostatecznie stanowcze, to Młoda może odczytać jako brak granic, których przekraczać nie powinna. Ech... cięzkie jest życie matki przedszkolaka....

4 komentarze:

  1. mysle, ze lepiej karac, ale w taki sposob, zeby bylo to zrozumiale dla 3-latki. Zeby zrozumiala, ze robi zle. Probowalas 3 minut w pokoju? Z tego co wiem, ta metoda naprawde dziala. Moja chrzesnica ostatnio ma taka sama faze na Mysia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, ale jak ją nakłonić żeby została w tym pokoju? Jak zostanę z nią, to nie będzie żadna kara, a jak wyjdę i zamknę drzwi, to ona je otworzy i pójdzie za mną rycząc i drąc się w niebogłosy...

    OdpowiedzUsuń
  3. dlatego stoi sie za drzwiami i trzyma klamke, zeby dziecko samo drzwi nie otworzylo. A w srodku niech sobie ryczy ile chce. Pózniej trzeba przytulic i wytlumaczyc co zrobilo zle i dlaczego. Jesli zrozumie to ok, jesli nie i sytuacja sie powtorzy trafia znow do pokoju tym razem na minute dluzej. I tak do skutku

    OdpowiedzUsuń
  4. Wysyłam Kudłatą do pokoju,ale nie trzymam klamki, bo to już trochę za dużo na moje oko, nie ma być strasznie tylko sprawiedliwie. Po pierwszych razach oczywiście wychodziła prawie w tej samej sekundzie, w której ja na kanapie sadzałam, ale z czasem ten czas sie wydlużał, a jednocześnie czas ryków sie zdecydowanie skracał. Tak więc mogę śmiało polecić tę metodę, przy czym jak mówi Nanny - sadzając dziecko za karę mówisz mu za co tu siedzi i że jak sie uspokoi to moze z pokoju wyjść. Po tym jak sie uspokoi rozmawiacie spokojnie o całej sytuacji i dajecie sobie buziaki za zgodę ;) naprawdę działa! tylko cierpliwości trzeba ...

    OdpowiedzUsuń