niedziela, 27 maja 2012

Rodzice idealni

Czasem mam wrażenie, że otaczają mnie idealne matki, tylko ja jestem jakaś taka nieudolna. W pracy i na forach internetowych znajdę odpowiedź na każde pytanie i milion wskazówek jak postępować ze swoim dzieckiem w sposób optymalny. Oczywiście żadne ze znanych mi dzieci nie spędza więcej czasu przed monitorem/telewizorem niż 20 minut dziennie, gdy pogoda nie daje się ewidentnie we znaki dzieci "wyprowadzane" są na dwór, na dłuuugie spacery lub zabawę na placu zabaw, natomiast w czasie pobytu w domu czas spędza się na aktywnej zabawie z dziećmi, słodycze dopuszczalne są od święta lub raz w tygodniu, istnieje racjonalny system kar i nagród (u nas istnieje tylko system nagród, niekoniecznie racjonalny), rodzice są zawsze wyważeni, spokojni, konsekwentni. Mamy samodzielnie przyrządzają wędliny dla swoich pociech, smażą naleśniczki, placuszki, robią fikuśne kanapeczki itp. Rzecz jasna nie muszę wspominać, że nie przenoszą na dzieci swoich stresów, nie podnoszą głosu, potrafią egzekwować oczekiwane zachowania drogą spokojnego tłumaczenia i nie kłócą się z mężami przy dzieciach.

Mysia nie ogląda bajek codziennie, ale zdarza się, że ogląda je zdecydowanie dłużej niż 20 minut w ciągu dnia. W weekend, gdy chcemy jeszcze dospać (Mycha budzi się w okolicach 6), czasem ogląda te bajki nawet i 2 godziny!! W dni wolne od pracy staramy się rzeczywiście spędzać z Myszką czas na dworze, ale raczej unikamy placów zabaw (tzn. ja unikam, nienawidzę chodzić na plac zabaw, dlatego wymyślam inne atrakcje, np. wizytę u babci, która u siebie w ogrodzie ma piaskownicę i huśtawkę :), natomiast w tygodniu, po powrocie z przedszkola już do końca dnia jesteśmy w domu. Wychodzę z założenia, że spacer został "zaliczony" w czasie pobytu w przedszkolu więc ja mam ten temat z głowy. Mysia się bawi, a ja ogarniam chałupę, kombinuję obiad itp. Chwilami bawię się z nią, ale tak raczej mimochodem. Czasem poukładamy wspólnie jakieś puzzle, poczytam jej trochę książkę, ale tak naprawdę nie lubię się bawić. Nie lubię też i nie potrafię piec wędlin, więc kupuję gotowe. Smażenie naleśników jest upierdliwe, więc nie smażę. Mysia praktycznie codziennie dostaje coś słodkiego, co prawda w niewielkich ilościach (kostka czekolady, żelek, ciastko), ale jednak. Często tez wykorzystuję argument słodyczowy w celach nakłonienia jej do pożądanych zachowań. Zresztą przekupstwo, szantaż i wszelkie inne tego typu manipulacje są u nas wykorzystywane wcale nie tak rzadko. No i krzyczę. Staram się opanowywać emocjonalność, ale czasem po prostu nie daję rady. I NADAL mimo, że ma już 3 lata, któreś z nas musi z nią posiedzieć do czasu aż zaśnie.
A dziś.... dzisiaj, jakby tego wszystkiego było mało, zakładając jej kask na rower przycięłam jej skórkę na szyi. Boże, jak okropnie płakała! Jak sobie przypominam to zdarzenie i pomyślę, jak straszliwie musiało ją zaboleć, to momentalnie stają mi łzy w oczach. Dlaczego byłam tak nieuważna i niedelikatna?! Dlaczego jestem taka beznadziejna???

10 komentarzy:

  1. Pamiętam, że kiedyś byłam taka "idealna". Ależ byłam wtedy nieszczęśliwa! I jak często przelewałam swoją złość na Grocha! Z tego wszystkiego wpadłam w depresję. Natomiast teraz... przestałam być mamą z telenoweli i wydaje mi się, że cała moja rodzina na tym skorzystała.
    Dzięki za ten wpis, powinno być ich więcej na blogach po to, żeby wyeliminować tzw. propagandę szczęścia w macierzyństwie.
    Pozdrawiam i życzę szczęścia... nawet, jeśli czasem jest ono odpokutowane zatwardzeniem dziecka po czekoladzie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jesteś mamą idealną i nigdy nią nie będziesz... bo takowych nie ma! Rób to co sama uważasz za słuszne, czerp wskazówki z otoczenia i relacji ze swoimi rodzicami, ale przede wszystkim kieruj się własnym instynktem i bądź w tym wszystkim szczęśliwa.
    Pamiętaj, że jakkakolwiek byś nie była, z pewnością Mysia i Ludzik znajdą rzeczy za które będą Cię kochać, ale i te do których można się przyczepić.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja przytrzasnęłam mojemu 7-miesięcznemu synkowi kawałek uda zapięciem od fotelika samochodowego....płakał okropnie...to nie znaczy że jestem beznadziejna:):) Co do tych idealnych mamusiek to serdecznie im współczuję...ich poziom wewnętrznego napięcia i frustracji musi być ogromny...Ja mam w domu 3 latkę i 7 miesięcznego syna i wiem, że bajki są wybawieniem jeśli chce się mieć obiad, i nie żyć jak na wysypisku śmieci, słodycze - cóż, kiedy ja byłam dzieckiem nie było ich za wiele i teraz mam tak że kal mała mnie prosi o lizaka to jej nie odmówię ( no chyba że chce zamiast obiadu:):)).A zabawa z dziećmi?? teraz ulubioną zabawką córki jest jej brat ( od kiedy siedzi i może udawać ucznia jest poddawany edukacji przedszkolnej - oczywiście z Młodą w roli przedszkolanki:D)A z ciekawości zapytam - czemu nie lubisz placów zabaw???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię placów zabaw gdyż okropnie się na nich nudzę. Na naszym osiedlowym dodatkowo czuję się wyobcowana, bo z powodu tego, że rzadko przychodzę nie mam kontaktu z uczęszczającymi tam regularnie mamami i jakoś tak niezręcznie się czuję OBOK tego całego towarzystwa. Na dużym placu między osiedlami lubią z kolei spędzać czas starsi chłopcy, których obecność w moim odczuciu może stanowić zagrożenie dla spokojnej zabawy małych dzieci. Reasumując - na placu zabaw czuję się znudzona i zestresowana.

      Usuń
  4. powtórzę za wpisem binki - nie ma rodziców idealnych. Oni nie istnieją. To, co wypisują te wszystkie Panie o których piszesz wyżej, zapewne jest tylko "dziełami wybranymi" z ich życia bo nie wierzę, że można tak żyć na co dzień. Moje dziecko je słodycze, ogląda tv i czasem nie wychodzi z domu, bo nie mamy na to siły. A gotuję to, na co mam ochotę :) Jesteś świetną Mamą bo dajesz z siebie tyle i le możesz. Buźka!
    PS czy mogłabyś wyłączyć weryfikację obrazkową pod komentarzami? Straszna upierdliwość ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyłączyłam weryfikację obrazkową! Howgh! A co do tematu posta - dziś Mysia ma w przedszkolu jakieś święto, miała być uroczyście ubrana i przynieść ze sobą białe kwiatki. Na śmierć o tym zapomniałam, no i poszła do p-kola odziana w szare legginsy (ale z falbanką na końcach nogawek! ;) i t-shirt w czerwone i granatowe pasy... No niezbyt uroczyście. Bez kwiatów rzecz jasna. Na domiar złego spóźniłyśmy się, a to jest bardzo źle widziane. No cóż... pomyślałam, że ostatecznie świat się przez to nie zawali

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewnie, że się nie zawali. Znajoma kiedyś z zaganiania i chyba w momencie, kiedy próbowała być taką idealną mamusią, zapomniała o swoim dzieciaczku, które zostało trochę dłużej niż zazwyczaj w przedszkolu. Świat się nie zawalił, dziecko całe, niepokiereszowane psychicznie, ani nic z tych rzeczy, więc głowa do góry :-)))

    OdpowiedzUsuń
  7. a dopiero przy drugiem dziecku człowiek docenia dobrodziejstwo tv i bajek hehehe .ja to jak masiusinka wraca z przedszkola to zatroskanym głosem mówię " ale jesteś zmęczona siądź sobie ,mamusia ci włączy bajeczkę odpoczniesz sobie " huahahahaha :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdy na świecie miał się pojawić mój Starszak, postanowiłam sobie ambitnie być najlepsza mamą na świecie. W ciąży słuchałam muzyki poważnej (której raczej nie lubię), bo to stymuluje ponoć rozwój mózgu :) Przez rok karmiłam go piersią (czego raczej nie lubię), wstając noc w noc, jak zombie, co dwie-trzy godziny. Kiedy podrósł oczywiście starałam się z nim bawić (za czym, podobnie jak Ty, nie przepadam ) jak najwięcej, książkowo odhaczaliśmy codzienne spacery a ja po dwóch latach byłam na skraju depresji. Dziś mam dużo więcej dystansu i dotarło do mnie, że to nie musi znaczyć, że zaniedbuję swoje dziecko. Czasem pozwalam na dłuższe oglądanie bajek, bo mam coś do zrobienia w domu, albo zwyczajnie chcę odpocząć. Nie wydzielam słodyczy raz w tygodniu i nie zmuszam się do zabawy samochodami. Starszak żyje i ma się dobrze, a ja wiem, że nie powtórzę swoich błędów, gdy urodzi się Malutka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie jesteś beznadziejna. Jesteś normalna i tak ma być i wiem, co mówię.

    OdpowiedzUsuń