środa, 30 maja 2012

Przedostatni dzień w pracy

Dzisiaj jestem przedostatni dzień w pracy. Tzn. w biurze. W sumie dobrze się stało, że tak wyszło, bo już naprawdę jest mi cholernie ciężko. W nocy łapią mnie okropne skurcze nóg tak, że w dzień te nogi mnie bolą i ciężko mi chodzić. Biorę magnez, ale póki co nie daje on spektakularnych efektów. Brzuch też jest ogromny i w ogóle nie ułatwia mi życia. Poza tym mam zaledwie tylko kilka bluzek do pracy, w które się mieszczę, a w t-shircie męża raczej nie wypada się pokazywać :)

Byłam wczoraj u lekarki rodzinnej, zapisała mi antybiotyk na moją infekcję katarową. Gardło też mam niezbyt szałowe. Biorę ten antybiotyk od wczoraj i chyba w nosie idzie ku lepszemu. Oby tylko mój Ludzik wyszedł bez szwanku z tych wszystkich chorobowych historii...

Ogólnie czuję, że mam dość. Po prostu dość. Uważam, że zasługuję na nagrodę z powodu mojej ogromnej dzielności :)) Akurat dostałam smsa z sephory, że do końca maja przedłużają ofertę ze zniżką, ale jestem spłukana. Zaproponowałam Mamie (w ramach prezentu na Dzień Matki), żeby sobie zrobiła porządne zakupy na tę moją zniżkę i szczerze mówiąc było mi trochę przykro, że Mama szaleje, nabywa kolejne kosmetyki, nowe perfumy itd., a ja stoję jak ofiara losu z tym swoim wielkim brzuchem i nie mam siana choćby na kostki musujące do kąpieli. Myszkin poleciał wczoraj do Rotterdamu i kazałam mu nabyć mi na lotnisku jakieś kosmetyczne upominki, więc może jednak trafi mi się jakaś nagroda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz