poniedziałek, 7 maja 2012

I po majówce

Tzw. "długi weekend" (w tym roku baaardzo długi), upłynął nam pod znakiem objeżdżania dzieciatych znajomych. Mysia nadrobiła z nawiązką towarzyskie zaległości, my też :)
Obserwując ją na tle innych dzieci stwierdzam, że jest naprawdę przeuroczą istotką. W domu daje czadu, potrafi ciężko wyprowadzić mnie z równowagi, czasem awanturuje się w sklepach żądając "czegoś", ale w zabawie z rówieśnikami wyróżnia się absolutną bezproblemowością. Jest wesolutka, zawsze chętna do nieszkodliwego dokazywania, bawi się bez cienia agresji, bez krztyny focha, za to z wielkim entuzjazmem i szczerą radością. Nie ma z nią żadnych kłopotów, nie wchodzi w konflikty, potrafi dzielić się swoimi zabawkami i tego samego oczekuje od współtowarzyszy, co niestety niejednokrotnie naraża ją na rozczarowanie. To ona bywa ofiarą, nawet młodszych od niej dzieci, które nie wiedzieć czemu szarpią ją, ciągną, zabierają zabawki. Mysia nie bardzo potrafi sobie radzić w takich sytuacjach, a mi jest przykro, że jej niczym niezmącona dziecięca ufność i dobre nastawienie zderzają się z przejawami zachowań agresywnych ze strony rówieśników. Wiem, że dzieci są różne, mają różne etapy w swym rozwoju, również i takie, które polegają na silnym poczuciu własności, nie do końca to jednak rozumiem, bo Mysia nigdy taka nie była. Są też dzieci łaknące fizycznej bliskości, ciągle zachęcane przez opiekunów do przytulania się i obściskiwania z innymi dziećmi, usilnie dążące do zakleszczenia mysiowej szyi w imadłowym uścisku swoich małych ramionek. Mysia się takich dzieci boi, stroni od tego typu poufałości, nie lubi gdy jej przestrzeń jest tak bezpardonowo naruszana. Gdy uchyla się od tych wątpliwych pieszczot okazuje się, że już nie jest dobrym towarzystwem do zabawy dla przylepnych rówieśników. Co dziwne, w razie pojawiających się zgrzytów to najczęściej ona - mimo, że jest ofiarą innych dzieci - puszcza sprawę w niepamięć i już po chwili z takim samym entuzjazmem zachęca do wspólnej zabawy agresorów czy nadmiernie tulące się koleżanki.
Często zastanawiam się ile w tym naszej zasługi, a ile jej cech osobniczych. Sądzę, że jednak Mysia z natury jest po prostu kochanym człowieczkiem, gdyż do tej pory nie musiałam wkładać jakiegoś wielkiego wysiłku w to, by była taka, jaka jest. I z obawą myślę o Ludziku - jaki będzie on. A co jeśli będzie rozwrzeszczanym, wiecznie awanturującym się dzieciakiem o postawie roszczeniowej, zabierającym wszystko innym dzieciom i nie daj Boże, gryzącym, ciągnącym za włosy i popychającym???

Mysia jest już naprawdę bardzo mocno podekscytowana przyjściem na świat braciszka. "Ja będę tego braciszka wysadzać na kibelek żeby nie wpadł do środka i porządnie się wysikał. Bo on będzie mieć siusiaka, prawda? Będę go karmić mleczkiem z twojej piersi i robić mu picie w butelce." :))

1 komentarz:

  1. :-))) u nas też takie boskie plany powstają... "będę nosić braciszka i tulić i tak podrzucać, hopa!" tja...
    jak tak super wychowałaś Mysię to chłopaka też wychowasz na takie kochane dziecko, tak, że się nie stresuj na zapas, że będzie rozwrzeszczany :-)

    OdpowiedzUsuń