czwartek, 7 marca 2013

Kolejna rozmowa

kwalifikacyjna za mną. To była już czwarta. Jak zorientowałam się gdzie się mieści kancelaria, do której miałam pojechać, stwierdziłam, że gdybym wcześniej sprawdziła gdzie to jest i skonstatowała, że na końcu świata, to w ogóle nie złożyłabym tam papierów. Ale złożyłam więc musiałam pojechać. Jadąc, jadąc i jadąc by w efekcie dojechać do ładnego biurowca posadowionego pośród obdrapanych bloków w kompletnie beznadziejnej okolicy, zyskiwałam pewność, że ta rozmowa raczej nie ma sensu. Na dodatek średnio było z parkowaniem. Gdy już zaparkowałam zadzwoniłam do Myszkina i powiedziałam mu, że nie ma opcji bym pracowała w TAKIM miejscu.
Gdy weszłam do biurowca, a później do kancelarii, stwierdziłam, że w środku jest jakieś sto razy lepiej niż na zewnątrz. Dziewczyny (bo nie sposób powiedzieć, że panie), które miały ze mną rozmawiać, również wpłynęły bardzo pozytywnie na moje postrzeganie całej tej sytuacji. Ta rozmowa udała mi się najlepiej. Nie chcę zapeszać, więc nie napiszę nic więcej, poproszę Was tylko bardzo gorąco:

TRZYMAJCIE KCIUKI ŻEBY ZAPROSILI MNIE NA KOLEJNY ETAP!!!! NO I ŻEBYM OSTATECZNIE DOSTAŁA TĘ ROBOTĘ!!!

10 komentarzy: