środa, 21 sierpnia 2013

W pracy masakra. Namieszałam w jednej sprawie i zrobiła się straszna afera. Tzn. z mojego punktu widzenia jest ona straszna, bo psychicznie naprawdę nie daję już rady. Nie potrafię ocenić czy obiektywnie również popełniłam okropną przewinę. Aktualnie wydaje mi się, że wszyscy tutaj są zajebiści tylko ja jestem beznadziejna i co chwilę popełniam błędy. Czuję się jakbym za chwilę miała się rozsypać. Przez większą część dnia koncentruję się na tym żeby się nie poryczeć, płaczę jadąc do biura i płaczę jadąc do domu. Popadłam w jakąś kompletną psychozę, z której nie umiem się wydostać. Podejrzewam, że wpływ na to ma fakt, że nigdy tak źle mi się w pracy nie wiodło i nie umiem pogodzić się z tym, że coś zrobiłam nie tak, że popełniłam błąd. 
Jestem wściekła, że w starej pracy siedziałam tyle lat, zadowolona z ciszy, spokoju i dobrych zarobków. Tkwiłam tam jak widły w gnoju, nie zdając sobie sprawy z tego, że inni już dawno mnie przegonili. Okazuje się teraz, że moje wieloletnie doświadczenie zawodowe niewiele jest warte, bo przez ostatnie lata w starej pracy nie rozwijałam się w ogóle, działałam rutynowo, bez zastanowienia.

Jest mi tak źle, jak chyba jeszcze nigdy nie było. Mam ochotę rzucić to wszystko i więcej się im wszystkim na oczy nie pokazywać. Myślę nawet o tym, że chciałabym się rozchorować żeby móc zostać w domu. Zdaję sobie sprawę z tego, że moja postawa jest dziecinna i niepoważna. Powinnam przyjąć pewne rzeczy "na klatę" i jasno też powiedzieć co mi nie odpowiada, ale błąd, który popełniłam sprawia, że wewnętrznie czuję, iż nie mam prawa głosu, że moje zdanie się nie liczy, bo jestem beznadziejna.

Ze stresu bolą mnie mięśnie nóg i rąk, boli mnie głowa i jest mi niedobrze. Czuję, że na twarzy mam płacz. Powstrzymuję łzy, ale więcej jak to jest - kiedy człowiekowi chce się ryczeć - od razu twarz robi się czerwona, usta i oczy puchną. Całe szczęście, że dzisiaj siedzę sama w pokoju, bo koleżanki gdzieś wybyły.

Kurwa, co się ze mną dzieje??? Ogarnij się dziewczyno i weź w garść!! To jest dorosłe życie, a nie zabawa. Trzeba ponieść odpowiedzialność za swoje błędy, a nie użalać się nad sobą. Najgorsze jest to, że sama do siebie nie mam już zaufania i naprawdę nie wiem czy swoje zadania wykonuję prawidłowo czy nie.

4 komentarze:

  1. Wiem że łatwo doradzać w zaciszu własnego domu, gdy emocje związane z problemem nas nie dotyczą, ale moim zdaniem twój pomysł ze zwolnieniem się z pracy i podjęciem zleceń domowych to nic innego jak ucieczka od problemu. A problem tkwi w twojej niskiej pewności siebie. Być może brak ci pewnych umiejętności w pracy albo poprostu ze stresu wyolbrzymiasz wszystko -tak bywa gdy jest się perfekcjonistą. To co mogę polecić to usiąść i zastanowić się jakie masz braki, przysiąść na pupie i wziąść się do nauki. W końcu jako prawniczka musiałaś wiele, wiele się uczyć wiec to nie nowość dla ciebie. Uaktualnij wiedzę, i znów staniesz na nogach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, faktem jest, że moja pewność siebie spadła w tempie błyskawicznym. Ale z drugiej strony ja nie potrafię funkcjonować w takim stylu korpo. Do tej pory pracowałam samodzielnie, teraz czuję się kontrolowana na każdym kroku, bo współpracuję z różnymi osobami przy tzw. projektach. I wizje tej współpracy bywają chyba rozbieżne.

      Usuń
  2. Wiesz, moze z jakims przełożonym po prostu porozmawiać i powiedziec jak sie czujesz w tej robocie? Twoje nerwy z pewnoscia niezauważone nie przechodzą, a po co ma sie tak wszystko pietrzyc? Kawe na ławę wyłożyć, moze sa w stanie jakos Ci pomoc?

    OdpowiedzUsuń
  3. kurcze Śliwka martwię się o Ciebie, to już widoczne i fizyczne objawy stresu... źle z Tobą i rady "weź się w garść" nie wiem czy Ci pomogą... a nie masz w tej robocie kogoś obiektywnego kto Ci jakoś doradzi albo powie Ci czy rzeczywiście nie dajesz rady, czy to tylko Twoje schizy (bo wiesz jak tak się czujesz to czasami może być część z tego w twojej głowie, a nie na serio...)
    albo wypisz za i przeciw i najwyżej tym rzuć w diabły (pisałaś ostatnio, ze się nad tym zastanawiasz...) kurcze trzymaj się, jestem z Tobą myślami, bo nie wiem czy jakoś mogę pomóc inaczej (jakby co to pisz na maila...)

    OdpowiedzUsuń