środa, 10 sierpnia 2011

Nigdy nie powierzajcie projektowania swego lokum znajomym architektom, jeżeli nie chcecie by na Waszej przyjaźni powstały zarysowania, a nawet głębokie bruzdy. My niestety uczyniliśmy taki błąd. Teraz wychodzą z tego straszne nieporozumienia, jesteśmy wściekli, maksymalnie zestresowani, nasz wykonawca chyba nas już znienawidził, bo wiecznie jesteśmy nieprzygotowani, nie mamy papierów, rysunków itd. A nie mamy ich, bo nie dostajemy od projektanta. Oszaleć można. Zresztą, zakładajac, że współpracuje z nami kolega, a nawet przyjaciel, wcale nie liczyliśmy na jakiś upust w cenie, tylko na rzetelne podejście do pracy, na pomoc taką czysto koleżeńską, że jakoś nas poprowadzi przez ten koszmar, o którm my wszak nie mieliśmy zielonego pojęcia. Nie wiedzieliśmy co kiedy kupować, nie byliśmy świadomi, że niektóre produkty są dostępne tylko na zamówienie, w związku z tym nie potrafiliśmy skoordynować wszystkich prac. Poruszamy się jak dzieci we mgle. I znikąd pomocy... Kolega wczoraj, w reakcji na nasze pretensje, postanowił oddać nam kasę za projekt kuchni (ponad połowa łącznej kwoty zapłaconej za sporządzenie projektów). A nam nie chodziło o taki gest!! Rzecz nie w tych głupich 1.400 złotych!!! Rzecz w tym, żeby naprawić błąd, zażegnać konflikt, który ewidentnie powstał i pilnować tych wszystkich prac! Rzecz w tym, żebyśmy nie byli zostawieni sami sobie... O to nam tylko chodziło, a  nie o to, by rzucał mi kasą w pysk uniesiony honorem!!! Na honorowe i koleżeńskie postępowanie był dobry moment w trakcie prac nad projektem! Honorowo byłoby wówczas gdyby po prostu zrobił to wszystko na czas i trochę zainteresował się choćby minimalną współpracą z wykonawcą. Przecież to na projektancie spoczywa obowiązek sprawowania nadzoru autorskiego! Tymczasem wykonawca pyta nas jak mają być położone płytki w kuchni, gdzie mają być wyjścia do gniazdek, jak ma przebiegać elektryka i hydraulika, a my nic nie wiemy bo nie dostaliśmy projektu...

Na szczęście wykonawca ostatecznie kończy roboty już w czwartek. Zostanie nam do pomalowania ta część mieszkania, której nie pomalowaliśmy po pierwszym etapie i położenie podłóg w tej "starej części". I będzie można się organizować. Tylko kuchnia przyjedzie dopiero za miesiąc, ale od czegóż mamy mikrofalówkę :)

Do Magdy (coś mi nie działa opcja komentowania) - nie obawiaj się remontu, tzn. musisz uzbroić się w cierpliwość, ale podstawą powodzenia przy remoncie jest dobra organizacja, której u nas zabrakło. Warto spisać z projektantem (o ile będziecie go brać) jaki jest zakres jego zadań i czego od niego oczekujecie w ramach powierzonych prac. Z wykonawcą trzeba ustalić przed rozpoczęciem remontu co dokładnie ma robić i kiedy i żeby informował Was z wyprzedzeniem co powinniście kupować wcześniej, a co można na bieżąco. Jak wszystko będzie ustalone od samego początku to jakoś w miarę bezboleśnie można przebrnąć przez generalny remont :) U nas było po partyzancku, a to dlatego, że nie mieliśmy zielonego pojęcia czym jest w swej istocie remont, z czym się wiąże, a nadto sądziliśmy, że kolega architekt będzie to jakoś wspólnie z nami ogarniał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz