piątek, 5 sierpnia 2011

W oparach absurdu

Dostałam wreszcie pozwolenie na budowę. Uśmiechnięta od ucha do ucha zabrałam się za czytanie decyzji i stopniowo mina mi coraz bardziej rzedła. Z decyzji wynika bowiem, że jeśli chcę legalnie wyjąć cegły ze ściany między mieszkaniami (to nie jest ściana nośna, otwór już tam de facto jest tylko zamurowany pustakami, są zrobione podciągi żelbetowe, brak konieczności przeprowadzenia prac zabezpieczających) to muszę jeszcze zgłosić do organu administracji budowlanej fakt zamiaru podjęcia robót na 7 dni przed ich realizacją, odebrać dziennik budowy, ustanowić kierownika budowy i zawiesić (na drzwiach mieszkania?) tablicę informacyjną. Roboty z tą dziurą w ścianie jest na pół godziny, ale proces załatwiania formalności trwa co najmniej dwa miesiące. Nikt nie jest w stanie przekonać mnie, że dla tego typu prac powinna być przewidziana taka sama droga administracyjna jak dla budowy domu, galerii handlowej czy lotniska. To właśnie jest ta mitręga urzędnicza, o której na wykładach opowiadała nam profesor od teorii prawa. Człowiek chce być praworządny i żyć zgodnie z ustanowionymi regułami, ale jak zetknie się z aparatem administracyjnym to okazuje się, że jest kompletnym frajerem. Wszyscy moi znajomi pukali się w czoło gdy mówiłam, że wystąpiłam o pozwolenie na budowę celem wybicia dziury w ścianie między dwoma mieszkaniami, którymi przecież mogę dysponować. Już teraz wiem dlaczego.

Aktualnie przeprowadziłam się z Mysią do Mamy, gdyż w naszym starym mieszkaniu podłogi zostały już zerwane, płytki skute, a kuchnia prawdopodobnie rozmontowana. Remont wykańcza mnie fizycznie i psychicznie. Moim drugim domem staje się powoli OBI, a trzecim Leroy Merlin i od czasu do czasu Castorama. Remont rujnuje nas również finansowo, gdyż popełniliśmy ten błąd, że założyliśmy określony budżet nie mając bladego pojęcia co tak naprawdę nas czeka. Nie przypuszczaliśmy, tzn. ja nie przypuszczałam (a to ja szacowałam wydatki), że kleje do podłóg wraz ze środkiem gruntującym mogą kosztować prawie 3.000 złotych, nie sądziłam również, iż drzwi nie są sprzedawane w komplecie z futryną i tę kupuje się osobno płacąc niemal tyle samo, ile za drzwi. Nasz architekt zapewniał mnie, że oferta wykonawcy jest ofertą wraz z niezbędnymi materiałami (bez płytek, farb i armatury rzecz jasna), a to nie była prawda - oferta obejmuje tylko robociznę, za materiały musieliśmy zapłacić drugie tyle. Mój budżet jest więc o jakąś jedną trzecią mniejszy od tego, który powinien być. Nie unikniemy dalszego zapożyczenia się.

Marzę o wakacjach, ale w tym roku ich nie uświadczę. Dzisiaj rano budząc się zmęczona, zdałam sobie sprawę, że NIGDY, odkąd zaczęłam pracować, nie byłam na dwutygodniowych wakacjach. Tydzień to było maksimum. A przecież przez tydzień nie jest się w stanie wypocząć, bo człowiek jeszcze nie zdąży poczuć, że jest na urlopie, a już musi się denerwować podróżą powrotną. Po powrocie mojego szefa z urlopu chcę wziąć dwa tygodnie wolnego, ale ten czas poświęcę na urządzanie się na nowo w moim wspaniałym, ogromnym mieszkaniu, więc o odpoczynku znowu nie będzie mowy. A tak na marginesie - mam wrażenie, że minęłam się z powołaniem, gdyż urządzanie wnętrz sprawia mi taką frajdę no i efekty też chyba będą niczego sobie, iż powinnam chyba była pójść w stronę projektowania wnętrz. Jeśli rzeczywiście będzie się czym pochwalić, to chyba się nie powstrzymam i wrzucę tutaj kilka fotek!!!!

Trzymajcie za mnie kciuki, żebym po drodze nie padła na pysk, nie zwariowała i dotrwała w stanie względnej używalności do końca tego koszmaru jakim jest generalny remont i przebudowa mieszkania.

2 komentarze:

  1. No to mnie zdołowałaś bo my planujemy generalny remont, wraz z zerwanie podłóg, na jesień lub wiosnę przyszłego roku. Jak sobie tak poczytałam to już mi się włos jeży na głowie ;-(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ajć i sie dziwią że ludzie bezprawnie roóżne rzeczy robią... mozna oszaleć... Życzę szybkiego końca remontu :) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń