wtorek, 4 lutego 2014

Zostałam zaproszona na spotkanie z jednym z moich szefów z ostatniej pracy. Wczoraj zadzwoniła sekretarka i poinformowała, że mecenas prosi na spotkanie (chociaż przecież wszyscy jesteśmy na "ty"). Ten oficjalny ton wzbudził mój niepokój. Czuję, że usłyszę, iż w zasadzie współpraca gdy jestem out of office, nie spełnia ich oczekiwań. Oczywiście mają prawo do takiej decyzji, przecież ślubu nie braliśmy, ale mi to mocno skomplikuje sytuację. Będę musiała zrezygnować z niani, bo nowych zleceń na razie mam jak na lekarstwo. No i będę musiała sprzedać samochód, bo nie wystarczy mi na spłatę kredytu.

Podejrzewałam, że tak właśnie będzie, nie myślałam jednak, że aż tak szybko, zwłaszcza w kontekście całkiem niedawnych  zapewnień, że oni też planują ze mną długofalową współpracę.

W kontekście nadchodzącej, ostatecznej wyjebki może pomyślę o czymś całkiem innym?? Np. o założeniu firmy organizującej przyjęcia dla dzieci i szyjącej stroje? Ostatnio dla Mysi własnoręcznie wyprodukowaliśmy przeuroczy strój delfina - zebrał masę pochwał i usłyszałam sporo głosów, że taki stój to jest prawdziwy strój na przedszkolny balik, a nie bezduszny, poliestrowy strój kupiony w markecie lub na allegro. Może to nie jest takie głupie??? Przecież mamy masę znajomych, prawie wszyscy mają dzieci i mają też swoich znajomych, którzy też mają dzieci. Ojezu...odkryłam chyba żyłę złota i to na blogu, fuck! Szkoda tylko, że to sezonowe, bo wszak karnawał jest jedynie raz w roku... No ale jeszcze urodziny przecież - wystarczy wzbudzić w rodzicach i dzieciach przeświadczenie, że baliki nie powinny być tylko w karnawale, ale na urodziny też!

A w "moim" biurze nic na razie się nie dzieje, coworking leży i kwiczy, do pomalowania został jeszcze jeden pokój i trochę rzeczy do uprzątnięcia.  Strona www nie wiadomo jak się miewa, bo informatyk jakby się pod ziemię zapadł. Mama, która miała mieć roboty na tydzień w miesiącu, przychodzi codziennie i codziennie toczy się między nami taka cicha walka na wzajemne pretensje. Jednym słowem dolce vita!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz