pracodawca zatrudniający pracownicę w ciąży lub karmiącą dziecko piersią przy pracy (...) wzbronionej takiej pracownicy bez względu na stopień narażenia na czynniki szkodliwe dla zdrowia lub niebezpieczne, jest obowiązany przenieść pracownicę do innej pracy, a jeżeli jest to niemożliwe, zwolnić ją na czas niezbędny z obowiązku świadczenia pracy. Paragraf 2 powołanego przepisu stanowi, że pracodawca zatrudniający pracownicę w ciąży lub karmiącą dziecko piersią przy pozostałych pracach wymienionych w przepisach wydanych na podstawie art. 176 jest obowiązany dostosować warunki pracy do wymagań określonych w tych przepisach lub tak ograniczyć czas pracy, aby wyeliminować zagrożenia dla zdrowia lub bezpieczeństwa pracownicy. Jeżeli dostosowanie warunków pracy na dotychczasowym stanowisku pracy lub skrócenie czasu pracy jest niemożliwe lub niecelowe, pracodawca jest obowiązany przenieść pracownicę do innej pracy, a w razie braku takiej możliwości zwolnić pracownicę na czas niezbędny z obowiązku świadczenia pracy.
Zaznaczyłam fragmenty dot. zwolnienia pracownicy z obowiązku świadczenia pracy i skrócenia czasu pracy, gdyż jest oczywiste, że żaden pracodawca się na takie rozwiązanie nie zdecyduje - ponoszenie wysokich kosztów zatrudnienia pracownicy, która nie może świadczyć pracy z uwagi na stan ciąży. Jeżeli więc pracodawca nie może pracownicy powierzyć innej pracy, odpowiedniej do wykonywania przez nią w okresie ciąży, dam sobie rękę uciąć, że wówczas obie strony porozumiewają się co do tego, że najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich będzie L4. To nie fair, ale szczególne okoliczności wręcz wymuszają takie postępowanie. Oczekiwanie, że pracodawcy będą ponosić wysokie, jak wspominałam, koszty pracy od stanowiska, które de facto pozostaje puste i jeszcze może zatrudnią kogoś na zastępstwo, jest oczekiwaniem całkowicie oderwanym od rzeczywistości. System sam wymusza szukanie dróg jego obejścia.
Natomiast jeśli chodzi o sytuację, w której po urlopie macierzyńskim na kobietę czeka wypowiedzenie, no cóż... niestety czasami tak się dzieje, ale nie uważam, żeby celem uprzedzenia takiego zdarzenia (które przecież wcale nie musi nastąpić) samemu zachowywać się nie fair. W tej sytuacji zawsze można odwołać się do sądu pracy i mimo wszystko wierzyć, że nie każdy pracodawca zachowuje się w taki sposób, że najpierw eksploatuje ciężarną pracownicę bez taryfy ulgowej, a później sprzedaje jej kopa w tyłek. W mojej pracy wszystkie dziewczyny, jeśli tylko ciąża nie była zagrożona, pracowały długo, a po macierzyńskim ich stanowiska czekały na nie. Więc jednak może być normalnie, czego Wam wszystkim życzę :)