piątek, 25 listopada 2011

Furia

Dostałam furii dzisiaj rano. Strasznej. Wszystko było dobrze przez cały ranek, poza tym, że miałyśmy z Mysią poślizg do przedszkola i pracy. No ale nic to, zdarza się. Idziemy do samochodu, a ona w tym momencie wpada na pomysł żeby iść do pobliskiego sklepu na zakupy i nie ma opcji żeby ją przekonać, iż nie jest to dobry pomysł, bo właśnie się spieszymy, a poza tym nie musimy nic kupować. Więc Mysia dostaje szału, nie chce wejść do samochodu, wpycham ją na siłę, próbuję zapiąć w pasy od fotelika, ale ona się wygina na wszystkie strony. Teraz ja dostaję szału. Zaczynam na nią wrzeszczeć i mam ochotę wyjść z siebie. Siadam na miejscu kierowcy i próbuję zadzwonić do męża, żeby trochę ochłonąć. W tym momencie okazuje się, że mój cholerny telefon znowu się wyłączył i nie mogę go włączyć. To do reszty mnie obezwładnia. Wyrzucam telefon i dalej krzyczę na Myśkę. Zaczynam płakać z tego wszystkiego. Ona też płacze. W końcu ruszamy i obydwie się uspokajamy. Jest dobrze, przepraszam ją, a ona się do mnie uśmiecha. Dajemy sobie rękę na zgodę.

Od tej sytuacji minęło ok. 1,5 godziny, a ja czuję się szmatławo. Jak mogłam tak na nią nakrzyczeć.... Próbuję tłumaczyć sobie, że to ciąża, że hormony szaleją i to wszystko dlatego, ale.... wiem, że okropnie przegięłam. Czuję nadal fizyczne wręcz zmęczenie z powodu tego zajścia, czuję się fizycznie i psychicznie całkowicie wyczerpana. Jest mi źle i chciałabym przytulić moją córeczkę, którą tak źle potraktowałam. Jak mogę oczekiwać od niej właściwego zachowania, skoro daję jej taki przykład...

Na dodatek piętrzą się kłopoty związane z przedszkolem, a konkretnie z odbieraniem Mysi. Dopóki nie skończy 3 lat, przedszkole sugeruje i życzy sobie by odbierać ją o 14, bo jest jeszcze malutka i szybciej zmęczona. Ustaliliśmy więc z moją mamą, że się podejmie realizacji tego obowiązku i będzie wnusię odbierać. Nikt z nas nie przypuszczał, że z czymkolwiek może być kłopot, bo Mysia przecież doskonale zna babcię od początku swego życia i pozostaje z nią w regularnym kontakcie. Okazało się jednak, że Mysia, nie wiedzieć czemu, nie chce być odbierana przez babcię, robi straszne afery i wręcz kompletnie ją znielubiła. Nawet przy innych okazjach jest babci niechętna, mówi do niej "sio! babcia" itp. Moja mama oświadczyła w tej sytuacji, że nie będzie jej odbierać, czemu się rzecz jasna w ogóle nie dziwię. Ale przy tej okazji, prawdopodobnie rozżalona z powodu nagłej zmiany w zachowaniu swej wnusi, zarzuciła mi, że to wszystko moja, moja wina, że nie umiem się zorganizować, że przerzucamy na nią wraz z Myszkinem nasze własne obowiązki, traktujemy dziecko jak przesyłkę pocztową, nie liczymy się z jej uczuciami itd. Wyobrażacie sobie??? Ponadto powiedziała, że przedszkole jej się nie podoba, zachowanie Mysi odkąd zaczęła tam chodzić uległo dużej zmianie, ją to niepokoi, ale to nie jest rozmowa na telefon, a my oczywiście na nic nie zwracamy uwagi, nie poświęcamy dziecku czasu. Super, rewelacja po prostu... Jak dobrze, że ten tydzień już się kończy. Ale już boję się co będzie w następnym i jak rozwiążemy problem odbierania Mysi.

7 komentarzy:

  1. Mysia na pewno nie ma Ci tego za zle. Nie martw sie. A Twoja mama zachowuje sie troche nie fair. Skoro oboje pracujecie, to chyba logiczne, ze poprosiliscie ja o pomoc. A to chyba nie jest jakies wielkie poswiecenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdybyś miała tę sytuację do przeżycia raz jeszcze, jak byś postąpiła?

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam za sobą dwie podobne sytuacje. Jedna właśnie z histerią wkładania do samochodu,a druga z histerią przy wychodzeniu z przedszkola. W obydwu przypadkach moja niecierpliwość wywołała burzę, po obydwu incydentach czułam się jak najgorsza matka na świecie, bo wiedziałam, że to moja wina, że odreagowałam na dziecku ... tak czy siak opanowania mi zabrakło. W ciąży pewnie jeszcze trudniej walczyć z hormonami, więc współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kfatushek, moja mama również nadal pracuje, więc tak naprawdę było to z jej strony poświęcenie, za które oczywiście jestem jej niesłychanie wdzięczna. Nie podoba mi się tylko, że obwinia mnie za to, że tak się pokiełbasiło z tym odbieraniem, że Myśka nie chce być odbierana przez nią.
    Robertowa, gdybym mogła przeżyć tę sytuację jeszcze raz to CHCIAŁABYM umieć nad sobą zapanować. Ale czy by mi się to udało, nie mogę być pewna... Niestety...
    Zapałko, witaj w klubie matek-furiatek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem czy Cie to pocieszy ale Moja Mader tez soli mi takie teksty. Że nie poświęcam dziecku odpowiednio dużo uwagi, że go nie wychowuję, że jakoś inni rodzice moga odbierać swoje dzieci z przedszkola (jedno zawodzi/drugie przywozi) tylko ja nie mogę (jak dziecko chodzi na 7h dziennie) i że jest agresywne z powodu braku ojca. I że to wszystko nie tak. Że Jej się wydaje, że to powinno być inaczej.
    Twój największy krytyk- matka. Chcesz tego czy nie. Dopóki żyje, będziesz poddawana osądom, krytyce i porównaniom.

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas też mała ma czasem falę buntu i krzyku ale na szczęście jak dotad zdarza się to sporadycznie i tylko w domu... współczuje ale na pewno ciążowe zawiowania hormonalne przyczyniły się do tego więc nie martw się aż tak bardzo chyba większości z nas zdarzają się takie wpadki... mnie tez się zdarzyło ze dwa razy i nie jestem w ciąży ;/ moja Oliwka tez ostatnio jest anty nastawiona do babci jeden i drugiej więc to może taki okres moja ma 3 lataka... trzymamy kciuki za kolejny tydzień

    OdpowiedzUsuń
  7. no tak to już jest, my jak będziemy już stare to też będziemy tak "doradzać" naszym córką :D nawet jak teraz zarzekamy się że Ja będę inna :D

    OdpowiedzUsuń