czwartek, 21 lutego 2013

Dodałam zdjęcie do CV i wysłałam trzy zgłoszenia. Na razie cisza, no ale wysłałam je 2 godziny temu, więc jeszcze się nie niecierpliwię :)

Wyobraźcie sobie, że dzisiaj znów śnił mi się były mój chłopak Marcin i niestety był to sen erotyczny! Co tu zrobić, nie jestem z gościem od 10 lat, a on mi się śni i śni, w ogóle nie chce się odczepić! Na dodatek w trakcie tego snu i całej "akcji" pomyślałam o mężu, że właśnie go zdradzam, ale później doszłam do wniosku, że z Marcinem to przecież nie zdrada. Głupie, co?

Czytałam wczoraj w "Twoim Stylu" artykuł/raport - "Polka na starcie" czy jakoś tak. Bohaterkami były babeczki w okolicach 30, po dwóch kierunkach studiów, zarabiające w okolicach 2-2,5 tysiąca netto. Tylko jedna z nich zarabiała 7. Pomyślałam sobie, że mam szczęście, bo mnie zawodowo wiedzie się jednak dużo lepiej (od tych zarabiających 2-2,5k), ale później przyszła refleksja, że po spłaceniu wszystkich zobowiązań niewiele nam zostaje, a przecież już od dawna nie jesteśmy na starcie. Pracuję więc i zarabiam głównie po to by płacić raty kredytów, czynsz i opłacać opiekę dla dzieci. No i jedzenie. Nie pamiętam już kiedy byłam u kosmetyczki, kiedy poszłam na pedicure czy manicure, nie mówiąc o większych szaleństwach typu masaż czy jakiś zabieg na twarz. Od porodu odgrażam się, że w końcu pójdę i dam się porządnie wymasować, pójdę na relaks, ale szkoda mi pieniędzy, zresztą i tak nie mam wolnych środków. Owszem, prawdą jest, że niemal w każdym miesiącu kupuję sobie coś do ubrania, ale zakupy robię tylko w sieciówkach, nie jakichś bardziej ekskluzywnych sklepach. Nie wydaję więc dużych kwot. Wydatki na kosmetyki ograniczyłam bardzo drastycznie. Zakupy żywnościowe robimy w Biedronce lub Lidlu, a nie tak jak wcześniej w Carrefourze czy (nie daj Boże) Piotrze i Pawle. Byliśmy ostatnio ze znajomymi na suszi - to był nasz pierwszy posiłek poza domem od wielu miesięcy. Mocno zastanawialiśmy się czy iść, czy jednak dać sobie spokój, ale w końcu raz kiedyś fajnie wyjść do miasta. Czasami nie chce mi się robić obiadu i myślę żeby zamówić pizzę, ale szybko odganiam tę myśl gdy zdam sobie sprawę ile to będzie kosztowało w porównaniu do obiadu zrobionego własnoręcznie, więc staję przy garach. Znajomi dzwonią i zapraszają nas na wspólny wypad w góry, ale dla nas nie wchodzi to w grę, bo tak naprawdę już kilka dni przed końcem miesiąca nasze konta świecą pustkami. Nie mamy z czego zaoszczędzić na wakacje czy jakieś nieprzewidziane wydatki, wszystko przejadamy. Jedyne oszczędzanie to płacenie składek na polisy na życie, żeby dzieciaki nie zostały na lodzie gdyby coś nam się przytrafiło. Z drugiej strony mamy naprawdę świetne mieszkanie, dosyć porządny samochód i na spłacanie tych dóbr idą spore kwoty. Postanowiłam już, że jak wreszcie za 2 lata spłacę ten cholerny samochód to będę nim jeździć jeszcze co najmniej 4 lata, a nie że zaraz znów się zadłużę no bo skoro mamy dwójkę dzieci to musimy mieć zaraz vana czy innego suva. Byłoby fajnie, ale po co znowu kręcić sobie pętlę na szyję? Planowałam kupić nowego laptopa bo stary już zaczyna mocno niedomagać, ale chyba na razie zainwestuję w sam system operacyjny. Patrząc z perspektywy czasu kwota, którą możemy luźno dysponować, zmniejszyła się w ciągu ostatnich 2 - 3 lat bardzo mocno, nie wspominając o latach, kiedy nie mieliśmy dzieci.
Dlatego wkurza mnie jak czytam w artykule zamieszczonym w tej samej gazecie, że sławne matki mają macierzyństwo bez taryfy ulgowej. Może macierzyństwo jako takie tak, ale możliwości korzystania z pomocy osób trzecich już nie. Bo nas raczej nie stać na to by dopłacać niani by np. posiedziała z naszymi dziećmi w weekend. No i nie możemy sobie pozwolić (tak jak Joanna Brodzik i Paweł Wilczak) by w ramach odpoczynku od obowiązków rodzicielskich skoczyć na kawę do Rzymu, czy pozbyć się w gabinecie kosmetycznym worków pod oczami. Trochę mnie śmieszy jak rzeczona Pani Joanna opisuje, że pracuje 3 miesiące w roku, a przez 9 jest dla synów, ale również wtedy musi wykonywać pewne obowiązki służbowe takie jak sesje do magazynów czy spotkania i wywiady. To jednak jest taryfa ulgowa, bo normalne babki muszą ogarniać dzieciaki, mieszkanie i prawdziwą, ciężką pracę, a nie sesje w magazynie.

5 komentarzy:

  1. Zgadzam się z Tobą. Ja niestety jestem w tej grupie ok. 2 tys. netto. Po studiach i ze znajomoscia języków, która niestety się ulatnia, bo w mojej pracy nie potrzebna jest ich znajomość. Starcza nam z mężem z ledwościa do "pierwszego",a czasem trzebauruchomić kredyt odnawialny w rachunku. Jeszcze nie mamy dzieci, ale pewnie się pojawią w końcu ;) Nie wieze, że w naszym kraju się coś zmieni, gdybym miała odwagę to pewno bym stąd wyemigrowała...

    OdpowiedzUsuń
  2. Miało być wierzę, a nie wiezę. Piszę dopisek, bo nie znoszę błędów ortograficznych :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dokładnie jest tak jak piszesz. zgadzam sie z Tobą w 100%.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę,że na ten stan finansowy składa się głównie to, że z roku na rok wszystko jest coraz droższe. Tak jak piszesz...kiedyś zakupy w carrefourze,czy tak jak w moim przypadku almie były czymś normalnym. Teraz to luksus na jaki mnie nie stać. To naprawdę dołujące jednak rosnące koszty życia sprawiają, że np, aby wyjechać z dziećmi na 10 dni na wakacje musimy oszczędzac cały rok!!!Absurd.Do tego kredyt, rachunki, przedszkole, i nim się spostrzegłam szczytem ekstrawagancji jest wyjście na basen 2 razy w tygodniu:)Także - rozumiem Cię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczęśliwcy Ci ,którzy mają na te zobowiązania. Tak wiec cieszmy się, że wypłata jest i to całkiem przyzwoita!
    pozdrawiam
    Justyna

    OdpowiedzUsuń