poniedziałek, 15 października 2012

Luzik

Chodzimy na rehabilitację. Na pierwszych zajęciach pani fizjoterapeutka (bardzo fajna, tak na marginesie) uspokoiła mnie, że w jej ocenie neurologicznie z Chłopcem wszystko jest w porządku i jej zdaniem te jego napięcia wynikają z faktu, że Maluszek nie radzi sobie z emocjami i tak właśnie reaguje zarówno na pozytywne jak i negatywne bodźce. W związku z tym postanowiłam zaczekać na wizytę u neurologa na NFZ jeśli uda się zapisać na listopad, bo na termin w październiku oczywiście nie ma już co liczyć. Pani od razu zwróciła uwagę na to, że z Chłopca jest straszny nerwus i najmniejszy dyskomfort powoduje u niego płacz taki jakby go ze skóry obdzierali. Powiedziała, że doskonale zdaje sobie sprawę jak ciężkie potrafi być życie z takim typem - każda nagła zmiana warunków, podniesiony głos, nieoczekiwany ruch może wyprowadzić go z równowagi i wywołać histerię. Na pierwszych zajęciach Chłopcu płakał prawie przez cały czas. Pani pokazała mi jak mam go układać na brzuszku i jak mogę ćwiczyć z nim w domu. Nie uwierzycie, ale niewielka zmiana ułożenia spowodowała, że Malutek wytrzymuje na brzuszku bez płaczu nawet kilka minut!!! No i rączki, dzięki ćwiczeniom też stają się coraz bardziej wyluzowane :))) Na kolejnych zajęciach Chłopcu nie zapłakał ani pół raza!!! Miał co prawda wyjątkowo dobry dzień i wcale nie jest powiedziane, że ta dobra passa będzie trwała dalej, ale i tak byłam z niego okropnie dumna.

Nie jestem natomiast dumna z mego męża, który już zupełnie otwarcie mówi, że on się nie nadaje na ojca takiego trudnego dziecka i nie chce z nim zostawać bo chłopcowy płacz doprowadza go do furii. Widzę, że nawet krótkie obcowanie z płaczącym Chłopcem budzi w moim mężu... nienawiść?? Tak to wygląda. Jak Chłopcu jest spokojny to tatuś jest nim absolutnie zachwycony, ale jak zaczyna płakać to momentalnie tatuś dostaje mega wkurwa. Oczywiście taka sytuacja wpływa jednoznacznie negatywnie na nasze relacje bo ja zaczynam się oddalać od Myszkina i angażuję się całą sobą w to, by Mały czuł się komfortowo, tworzę nam taki mały, dwuosobowy świat, w którym Chłopcuś nie będzie odczuwał fochów swojego ojca, tylko bezgraniczną miłość i akceptację nawet gdy wydziera się w niebogłosy. Jestem też wkurzona, no bo co to za gadanie, że się nie nadaje na ojca?? To przecież również jego dziecko, do cholery!! Jasne, najłatwiej jest umyć ręce i cały ciężar opieki nad Maluszkiem przerzucić na mnie. Pamiętam jak załamana wysyłałam mu s'ki jeszcze ze szpitala, że Mały ryczy non stop, to odpisywał mi, że przecież to nasz Chłopiec i skoro jest taki ryczący to musimy takim go zaakceptować, a teraz opowiada takie rzeczy!

Szczerze mówiąc, nie jest znowu aż tak źle, chwile gdy Mały się drze tak na maksa nie są bardzo częste, ale rzeczywiście, po godzinie 17 trzeba się mocno napracować by Malutek nie ryczał, więc śpiewam, tańczę i stepuję, zabawiam, niańczę i kołyszę. No i chyba rzeczywiście jest tak, że moja nieobecność niepokoi go jeszcze bardziej, a wtedy ten, kto z nim zostaje ma totalnie przerypane.

Zaczęłam też podawać mu Bebilon Pepti. Chcę by za te 2,5 miesiąca, gdy będę już wracać do pracy, Mały był karmiony sztucznie, nie chcę karmić piersią dłużej niż pół roku. Na razie wypija ok. 40 ml rano, na pierwsze dzienne karmienie. Wiem, szału nie ma, po podaniu butelki dostaje więc jeszcze pierś. Próbowałam dać Bebilon w nocy - raz się udało wcisnąć mu 30 ml, później się wściekł, ale spał 3 godziny! Jednak pamiętając, że nie od razu Rzym zbudowano, nie zrażam się, ma jeszcze czas, stopniowo będę podawać mu Bebilon coraz częściej, musi się wreszcie przyzwyczaić.Aha, no i mały sukces! Dzisiaj te 40 ml wypił z butelki Nuka, a nie tego jednorazowego badziewia.

4 komentarze:

  1. Nie wiem czy pociesze lub czy dodam otuchy ale napisze z doswiadczenia.
    Moj Pawel byl wyjacym dzieckiem az do 3 roku zycia, doprowadzil mnie do tego,ze ubieralam sie w dziale dzieciecym, bo nawet damska XS byla na mnie za duza.
    Teraz po 16 latach moge napisac,ze to zloto nie dziecko-jest tak spokojny, wyciszony zrownowazony,ze sama sie dziwie iz z tego wyjca wyrosl normalny czlowiek:)

    Jeremy do 2 roku zycia cudo-nie mialam dziecka w domu, od porodu sam pieknie zasypial ,placz slyszany byl jedynie na szczepieniach i to krotko...Teraz po ponad 6 latach powiem tak- pyskacz jakich malo wszedzie Go pelno i nie przegadasz drania, On z tych co zawsze musza miec ostatnie zdanie ,ale madry i bystry jak strzala :)

    I teraz mam nadzieje,ze to najmlodsze wyplacze sie za wszystkie czasy i pojdzie w slady najstarszego syna:)

    Chce jedynie napisac,ze poczatki sa trudne z takim wymagajacym dzieckiem,ale pomysl ze z tego wyrosnie i pozniej bedzie jak w bajce...gorzej jakby mialo byc odwrotnie:)

    Pozdrawiam XXXX

    OdpowiedzUsuń
  2. nasz mały też był na bebilonie pepti do 6m. a potem na zwykłym bebilonie. najpierw miał kolki, potem podejrzewali alergie, a teraz jest wszystko ok.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może przypomnij Myszkinowi jego smsy gdy ty się żaliłaś że mały wciąż płacze. Chyba rzeczywiście idzie na łatwiznę, a przez to oddalacie się od siebie i... zostajesz z problemem sama.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ginger ma racje, tez mysle, ze jesli teraz zostaniesz sama ze swoim maluszkiem i jego problemami to z czasem utrze sie, ze nikt w zadnej sprawie nie bedzie sobie z nim umial poradzic i bedziesz juz ze wszystkim skazana na wlasne sily (a te jak wiadomo nie sa niewyczerpalne bo kazdy ma jakies swoje granuce wytrzymalosci). Zycze sil i wytrwalosci a najwiecej wyrozumialosci ze strony partnera

    OdpowiedzUsuń