piątek, 5 października 2012

Mój synek od wczoraj jest trzymiesięczny. Trzy miesiące... ta magiczna granica, po przekroczeniu której wszystko miało być pięknie i już tylko coraz lepiej. Wszystko nie jest pięknie, ale jest znacznie lepiej. W ciągu dnia Chłopcu na ogół jest zupełnie spokojny, czasami miewa gorsze chwile i wówczas zdarza mu się pomarudzić, ale ogólnie dni są całkiem niezłe. Wyjątkiem są spacery kiedy to Chłopcu pierwszych piętnaście minut drze się jak opętany. Super uczucie, naprawdę, kiedy idzie się z takim drącym wózkiem, a wszyscy mijani ludzie gapią się na mnie z przyganą. Po odbyciu rytualnego wydarcia Chłopcu zasypia, a ten sen od dwóch dni trwa nieprzerwanie ponad godzinę!!! Rzecz jeszcze niedawno nie do pomyślenia. Około 17, po drzemce zaczyna robić się niefajnie. Chłopcu staje się nerwowy i płacze prawie przez cały czas. Trzeba go nosić, kołysać w hamaczku lub zabawiać, co i tak na ogół przynosi marny skutek. W trakcie czynności okołokąpielowych następuje uspokojenie, które trwa aż do momentu ułożenia w łóżku, kiedy to ma miejsce kolejne stadium stresu związane z nadciągającą kolacją. Od mniej więcej tygodnia zmienił się schemat zasypiania, a mianowicie wystarczy podać mu pierś, wypija kolację i zasypia!!! WOW!!! Nie muszę go kołysać, nie muszę włączać dźwięku suszarki w telefonie... szok! Zjada i zasypia. Zjada spokojnie lub uspokaja się w trakcie. A jeszcze tak niedawno nie można było go nakarmić bez sesji w hamaczku.
W ogóle z karmieniem jest trochę lepiej, na ogół spokojnie ssie przez kilka minut, nawet z tej mojej feralnej piersi. Niestety nadal mocno ulewa i ma te nieprzyjemne dolegliwości. Z przybieraniem na wadze też szału nie ma - ok. 100g tygodniowo, czyli 50% normy.

Ja dostałam robótkę do wykonania. Strasznie się ucieszyłam, bo oszczędności topnieją i jeśli chodzi o finanse to zrobiło się naprawdę nerwowo więc możliwość podreperowania budżetu spadła mi jak z nieba. Problem jednak w tym, że nie bardzo mam czas się zająć tą robotą. I jeszcze zamiast pracować to ja wypisuję swoje wynurzenia na blogu ;)

1 komentarz:

  1. Nam brakuje 2 tygodni i tez dociagniemy do tej magicznej granicy.
    Skoki rozwojowe u synka daja Nam w kosc,ale to przeciez minie-tak pisza :) - wiec sie tego trzymam. No i Tobie tez wysylam duzo nadziei na lepsze jutro:)

    Mam nadzieje,ze wyrobisz sie z ta robota...ze synek pozwoli mamie zarobic troche grosza:)

    XXX

    OdpowiedzUsuń