wtorek, 12 kwietnia 2011

Mój mąż mnie wkurza!

Tak po prostu! Miał dzisiaj skończyć pracę o 15, jest 16.47 i aktualnie "na chwilkę" wpadł do kolegi. A jeszcze musi załatwić zakupy. W efekcie będzie więc pewnie po 18. To niesamowite, że to JA zawsze muszę dbać o to by zdążyć do chaty na czas, zwolnić nianię, zorganizować coś do jedzenia, obiad jakiś. On ma to na ogół w serdecznym poważaniu. Ja z niczym nie mogę zdążyć, załatwienie sprawy na poczcie, czy w bankomacie, czy gdziekolwiek indziej jest okupione stresem, że nie wyrobię się i nie będę w domu na czas. On ma luz. Ok, załatwia zakupy, ale dlatego, że ja przecież muszę zdążyć do domu. Jak już wróci najczęściej odpala kompa i siedzi. Mycha marudzi żeby z nią budować/rysować/czytać, ja przygotowuję obiad, zmywam, urządzam pranie, biorę się za te klocki/kredki/farbki/książeczki, później ścielę łóżeczko, przygotowuję kąpiel. W nocy też w 90% przypadków to ja wstaję. A ta małpiszonka jak zasypia odprawia mnie i chce tatusia: "Mama nie ma z tobą siedzieć, tatuś ma przyjść i zaśpiewać ci o kreciku".  No i to jest główny wkład tatusia w zajęcie się dzieckiem. Poświęca jej to pół godziny gdy leży już w łóżku. W międzyczasie ja odpadam. Zasypiam na kanapie, on przychodzi i dalej siedzi przed kompem, aż w końcu ok. 22 budzi mnie, że pora już iść do łazienki. I tak uroczo układa się nasze życie rodzinne.

A jak gdzieś wychodzę (tak jak dzisiaj) to jeszcze stroi focha, bo nie będzie mógł spokojnie oddać się komputerowi. Bo jakim prawem ja wychodzę, skoro on nigdzie beze mnie nie wychodzi? Uwierzcie, że wolałabym, by regularnie coś ze sobą robił, spotykał się z kolegami, czy coś i nie truł mi, że ja wiecznie gdzieś urzęduję  (bo raz w miesiącu spotkam się z kumpelą, pójdę do fryzjera, a raz w tygodniu na basen), a on jest obarczony Zosią.

Zbrzydło mi to wszystko.... Jak ktoś do nas wpada wieczorem to jeszcze jest ok, bo coś się dzieje. Ale jak mamy spędzić wieczór sami, we własnym towarzystwie, no to dla mnie jest dramat.

2 komentarze:

  1. o rany.. jakbym czytała o nas... co za klasyka.. grr..

    Mama Ćwirka, http://mamosszczesliwos.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo męża trzeba powolutku wychowywać :)))

    OdpowiedzUsuń