piątek, 1 kwietnia 2011

Generacion Y

Czytam aktualnie książkę "Cuba Libre. Notatki z Hawany" Yoani Sanchez. To zbiór postów z jej bloga zatytułowanego Generacion Y. Obraz Kuby - kraju doszczętnie zrujnowanego, będącego namacalnym świadectwem tego jak utopijne slogany i nadopiekuńcze państwo przegrywają w zderzeniu z rzeczywistościa, a mimo to nadal trwają w najlepsze. Kuba to państwo, w którym jego obywatele traktowani są jak ludzie niższej kategorii. Obywatele Kuby nie mają dostępu do podstawowych dóbr, które powinno im zapewniać państwo. Jedzenie, nawet chleb, jest ściśle reglamentowane. Komunikacja publiczna to właściwie przeciwieństwo pojęcia "komunikacja". Dostęp do rozrywek czy udogodnień, które nam, europejczykom, wydają się oczywiste (np. internet, kino, książki, jednorazowe pieluchy) w wielu przypadkach jest niemożliwy albo tak kosztowny, że przeciętnego obywatela po prostu na to nie stać. Po przejściu huraganów Gustav i Ike czas oczekiwania na przydział mieszkania przekroczył długość ludzkiego życia. Czytam i serce ściska mi się z żalu. Pomimo tego, że dorastałam jeszcze w czasach reżimu, że pamiętam kolejki i puste haki w mięsnym,  obraz Kuby, jaki przedstawia Yoani, nie mieści się w głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz