czwartek, 14 czerwca 2012

Niedoszły tatko is coming back...

Pamiętacie jak moja szanowna mamusia w zeszłym roku miała brać ślub z jednym znienawidzonym przeze mnie (i nie tylko) panem? Wówczas nic z tego nie wyszło, znajomość zakończyła się z hukiem, a my odetchnęliśmy z ulgą.

I tej ulgi byłoby już na tyle.

Przed chwilą rozmawiałam z mamą celem ustalenia czy pożyczy mi szlafrok do szpitala. No i powiedziała, że pożyczy i zapytała czy ma go wziąć do pracy. Ja na to, że niekoniecznie,  bo my byśmy po południu po niego podjechali gdyż musimy jeszcze zabrać łóżeczko turystyczne dla Mysi ponieważ wyjeżdżamy na weekend. A mama na to "dobrze, będzie u mnie JR bo go zaprosiłam na kilka dni, to się spotkacie". "Oszalałaś????" - zapytałam, bo niczego innego na razie nie byłam w stanie wykrztusić. "Ale o co ci chodzi?" "Po co go zaprosiłaś?" "Nooo... na wakacje". "W takim razie zabierzemy co mamy zabrać i nie będziemy wchodzić bo nie chcemy go oglądać". "No rzeczywiście!" - odparła ona.

Nienawidzę tego!!!! Nienawidzę!!! A mój mąż się dziwi i krytykuje moje niełatwe relacje z matką. A jak mają być łatwe, skoro ona, nie dość, że notorycznie zachowuje się jak potłuczona, to jeszcze oczekuje, iż my będziemy w pełni to akceptować i może jeszcze z radością rzucimy się na szyję dawno nie widzianemu niedoszłemu tatkowi.

Nie mogę wyjść z szoku niestety.... Eksces mojej matki doprowadził mnie do całkowitej psychicznej dezintegracji. Ilekroć pomyślę, że to nie dzieje się w najpodlejszej kolumbijskiej telenoweli tylko w mojej najbliższej rodzinie i że moja matka zachowuje się jak skończona kretynka, to wszystkiego mi się odechciewa. I znowu powodem ponownego rozkwitu uczuć jest ta jebana spółka z Warszawy. Tak jak było ostatnim razem, kiedy po ponad roku niewidzenia i spotkaniu na zgromadzeniu wspólników, postanowili, że wezmą ślub. Teraz znowu ma być zgromadzenie wspólników i wydawało mi się dość podejrzane, że mama tak się uparła by na nie pojechać, chociaż ma 3 udziały na krzyż. Przez moment zaświtała mi myśl, iż może szuka pretekstu do spotkania z JR, ale szybko ją porzuciłam, gdyż podejrzewanie jej o tak skrajną durnotę wydało mi się niedorzeczne. A jednak.

Kurwa.... obudźcie mnie i powiedzcie, że to mi się tylko przyśniło.... Niedobrze mi jak o tym myślę, niedobrze.... Ratunku!

3 komentarze:

  1. Jedyna rzecz jaka mi przychodzi na myśl, żeby usprawiedliwić Twoją mamę - to fakt, że strasznie jest być samotnym, szczególnie w takim wieku.
    A dzieci i Mysia to nie to samo.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, tak, strasznie, ale jest mnóstwo kobiet w tym wieku, które zostały bez facetów. Na przykład moja teściowa albo.... Janda! I jakoś nie przejawiają tak silnej desperacji, potrafią poradzić sobie w tej trudnej sytuacji.
    Niestety faceci na ogół szybciej żegnają się z tym światem, taka kolej rzeczy.
    Zresztą wiem, że moja mama spotykała się w międzyczasie z jakimiś mężczyznami. Dlaczego więc ten jeden - najgorszy z najgorszych - powraca zawsze jak pieprzony bumerang???

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja przyjaciółka, będąc w podobnej sytuacji, pytała głośno, po jasną cholerę zaraz ślub i czy nie można na kocią łapę? Nic nie dało, pobrali się. Zaproponuj, będzie facet, nie będzie męża, świetny układ.

    OdpowiedzUsuń