środa, 13 czerwca 2012

Różności

105 cm - tyle wynosi aktualnie obwód mojego brzucha. Naród świętuje Euro 2012, a ja się solidaryzuję i cały czas mam ze sobą swoją osobistą piłkę ;)) Ja i Myszkin w ogóle nie interesujemy się futbolem, ale myślę, że gdybym była na tych meczach, w których występowała nasza reprezentacja, to by mnie autentycznie chwyciło i pewnie darłabym się ze wszystkimi przeżywając euforię po golach dla nas. Pewnikiem zorganizowałabym też sobie jakiś biało-czerwony malunek na twarzy. Nie wiem czy to przez ciążę, czy jednak jakiś wrodzony pierwiastek patriotyzmu, ale bramki strzelone przez Lewandowskiego w meczu z Grecją i Błaszczykowskiego we wczorajszym meczu z Rosją tak mnie wzruszyły, że niemal się popłakałam z wrażenia. Chociaż oczywiście nie widziałam ich na oczy, gdyż jak wiecie, nie posiadamy odbiornika tv. O tym, że padły celne strzały dowiedziałam się z wrzasku radości, który rozniósł się po osiedlu :) Myszkin zainspirowany wynikiem remisowym postanowił słuchać dalszego przebiegu meczu w radio, a ja w tym czasie, ryzykując życie i zdrowie zorganizowałam pielęgnację spa dla swoich stóp.

W ostatnim czasie ogarnął mnie bowiem szał maseczkowy. Szał lakierowo-paznokciowy minął tak szybko jak się pojawił, musiałam więc czymś go zastąpić. No i jak skończona maniaczka kupuję maseczki w saszetkach. Wspominałam o tym, że moja facjata z mieszanej przerodziła się w przesuszoną i to stało się przyczynkiem do zwiększonego zainteresowania maseczkami. Doszłam do wniosku, że krem najwyraźniej nie wystarcza, należy więc zintensyfikować działania pielęgnacyjne. Przypomniałam sobie, iż onegdaj kupowałam maseczki z Avonu w tubkach i po kilku latach wyrzucałam opakowania zużyte zaledwie w 1/3, dlatego uznałam, że lepiej kupować saszetki. A że natrafiłam również na maseczki przeznaczone dla stóp, nie omieszkałam ich nabyć. No i wczoraj rzuciłam na twarz najpierw peeling, a następnie maseczkę odżywczą. Ze stopami postąpiłam tak samo. Tyle, że znajdowałam się już wówczas w wannie, w której z uwagi na aktualne gabaryty, ledwo się mieszczę, dlatego natarcie każdej stopy przez 5 minut peelingiem, a następnie wtarcie w każdą z nich maski zmiękczającej i pozostawienie ich w tym stanie na 15 minut naprawdę wiązało się z nie lada akrobacjami oraz ryzykiem upadku, ewentualnie zjechania na tyłku wprost pod wodę. Ludzik musiał być wściekły, że tak go ugniatam. Po tych ryzykownych ekwilibrystykach moje stopy niestety nadal wymagają uwagi, gdyż oczywiście obietnice producenta o natychmiastowym usunięciu zrogowaciałego naskórka i pozostawieniu stóp miękkimi niczym satyna nijak się mają do rzeczywistości.

Teraz z kolei czekam na kuriera, który ma przywieźć moje ukochane perfumy Paco Rabanne XS pour elle, o te:
http://www.ceneo.pl/81841
Jakoś tak ni stąd ni zowąd przypomniałam sobie o nich. To były moje pierwsze perfumy z wysokiej półki, Tata mi je kupił gdy miałam lat 16. Odtąd używałam ich przez lata i wielu osobom ten zapach kojarzył się właśnie ze mną. Niestety nigdzie nie można już ich dostać, znalazłam w kilku sklepach internetowych i od razu zamówiłam. Ciekawa jestem co to będzie, skąd oni je w ogóle wytrzasnęli, czy to jakiś stareńki zapas i dostanę je zepsute i śmierdzące?

No dobra, ja tu gadu, gadu, a robota czeka. Muszę kilka rzeczy jeszcze zrobić nim urodzę, by nie zostawiać moich kontrahentów i współpracowników w przysłowiowej czarnej du.pie. Od zeszłej środy nic nie zrobiłam pracowego, tylko zajmowałam się domem i odpoczynkiem. Pora dokończyć to co mam do zrobienia i bez wyrzutów skorzystać z ostatnich chwil przed WIELKĄ ZMIANĄ.

Właśnie przyszły moje wymarzone perfumy i niestety mam silne wrażenie, że jest to podróbka. Opakowanie wygląda zupełnie inaczej niż to, które znam (faktem jest, że w internecie trafiam na zdjęcia dwóch różnych rodzajów opakowań, więc może w tzw. międzyczasie ulegało ono zmianom), napis na buteleczce sprawia wrażenie tandetnego, zresztą jest częściowo przetarty, no i dozownik gdzie naciska się by uwolnić zapach z butelki jest jakby... hmm... trochę krzywy? Zapach jednak się zgadza, przynajmniej tak mi się wydaje. No i nie wiem co zrobić, mogę odesłać te perfumy w ramach odstąpienia od umowy, ale to wymaga fatygi i ujawnienia memu mężu, że dokonałam takiego zakupu (gdyż on musiałby mi w pracy wydrukować oświadczenie o odstąpieniu od umowy). Z drugiej strony zapach się zgadza. No ale to RACZEJ jest podróbka, a jedną z rzeczy, których najbardziej nienawidzę są właśnie podróbki. Co byście zrobiły na moim miejscu??

6 komentarzy:

  1. dbaj o siebie :)
    A na kiedy masz termin?

    OdpowiedzUsuń
  2. Na 4 lipca... Blisko, blisko coraz bliżej :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydrukuj odstąpienie od umowy " na mieście" coby się mężowi nie narażać::) i oddaj....jeszcze uczulenia jakiego dostaniesz. To będziesz mieć "urodzony 4 lipca";):)jeśli się nie pospieszy rzecz jasna ( albo nie spóźni);D

    OdpowiedzUsuń
  4. a to nie tester te perfumy?trzymaj sie dzielnie

    OdpowiedzUsuń
  5. eee... to tylko 30 ml... ja się tylko zastanawiam po cholerę Ci perfumy, jak nie będziesz ich używała przez conajmniej pół roku? Przecież noworodki denerwują się zapachem inny niż ten do którego przywykły? No chyba, że zaczniesz się pryskać już na porodówce:) Alez to byłoby genialne... dziecko, które nie znosi zapachu własnej matki, dopóki się nie upachni pachniuchem.. mężczyzna, który szuka partnerki pachnącej nieprodukowanymi już perfumami...hehe...czujesz te nagłówki w gazetach??

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem po cholerę, po prostu chciałam je mieć, tak mnie strasznie napadło, że ach. Nie myślałam o tym. Poza tym, raczej nie będę czekać pół roku na spryskanie się perfumami. Pewnie ze dwa miesiące.
    Nie odeślę ich, opowiedziałam Myszkinowi ich skomplikowaną historię, on obejrzał je dokładnie i powiedział, że w sumie jego zdaniem nie wyglądają na podróbkę i że jestem przewrażliwiona bo nie kupiłam ich w perfumerii. Przetarty napis może być efektem tego, że to jednak stary zapas, bo one już dawno zostały wycofane. A zapach się zgadza, jest trwały i uwodzi mnie jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń