wtorek, 31 lipca 2012

Optymistyczniej

się robi. Tak mi się wydaje. Chłopcu zaczyna zwracać uwagę na otoczenie, potrafi spędzić dłuższą chwilę na spokojnej kontemplacji. Mam wrażenie, że wzrok jego staje się bardziej rozumny, już nie taki pusty, zaczynam dostrzegać w nim zaciekawienie światem. I dzięki temu płaczu jest trochę mniej, bo więcej obserwacji. Nie jest super kolorowo, ale myślę, że zaczyna być trochę lżej. W końcu miesiąc już niemal za nami! Jutro Chłopcu utraci status noworodka i zostanie niemowlęciem pełna gębą ;)

Aha, nie jest tak, jak wszyscy mówią - że przy drugim dziecku jest łatwiej bo człowiek jest bardziej wyluzowany. My nie jesteśmy. Przeciwnie - mam wrażenie, że jest ciężej, bo ciągle porównujemy Chłopca do Mysi i mamy wrażenie, że Mysia była spokojniejsza, co z kolei powoduje ciągłe niepokoje, że ze zdrowiem Chłopca nie jest ok. Wiem, że to głupie. Faktem jest, że już dwa razy byliśmy z Młodym u naszej pediatry. Niby człowiek wie, że niemowlęta miewają brzuszkowe dolegliwości i że to z czasem mija, ale jednak cały czas gdzieś z tyłu głowy tkwi strach, że chodzi o coś poważniejszego. Pediatra widząc nasze zafrasowane oblicza powiedziała, że jeśli kuracja debridatem i delicolem pozostanie bez efektu to możemy udać się do gastroenterologa i na usg jamy brzusznej. Podejrzewam, że powiedziała tak, byśmy nie mieli wrażenia, że coś bagatelizuje, ale sądzę, że w gruncie rzeczy uważa, że Chłopcu jest najzupełniej zdrowy. Waży aktualnie 4.600 co oznacza, że w ciągu miesiąca przybrał prawie kilogram. No ale jak się co chwilkę jest głodnym, to nic dziwnego.

W dzień Chłopcu sypia raczej marnie, ale podejrzewam, że to obecność Mysi i tworzony przez nią hałas uniemożliwiają mu spokojny odpoczynek. W nocy budzi się co ok. 2 godziny. Dzisiaj w nocy tylko raz była tzw. brzuszkowa jazda, pozostałe karmienia upływały w spokojnej atmosferze. A ja wczoraj zażyłam prawdziwej kąpieli z pianą i musującą kulą!! I zrobiłam sobie peeling, a następnie wmasowałam balsamy w swe sflaczałe ciało :)) Prawie jak wizyta w spa! W każdym razie wieczorami Chłopcu daje mi trochę czasu, bo zasypia zwykle ok. 21, a budzi się w okolicach 23-23.30.

Mam też już za sobą wyprawę na zakupy! Myszkin został z dzieciakami, a ja miałam 2 godziny na rajd po sklepach, które wykorzystałam na maksa. Niestety w tym pośpiechu kupiłam np. buty, w których nie mogę chodzić gdyż cholernie mnie cisną, na co w szopingowym szale nie zwróciłam najmniejszej uwagi - liczyło się tylko to, że jest mój rozmiar, buty są śliczne, przecenione, a ja jestem niczym wypuszczona z klatki. Kupiłam też dwa za małe staniki do karmienia, no ale to pół biedy. Kupiłam 3 pary spodni (typu cygaretki chyba - zwężane ku dołowi, o długości nad kostkę) i szal. Wyobraźcie sobie, że mieszczę się już we wszystkie rzeczy sprzed ciąży, także najbardziej dopasowane dżinsy. Brzuch troszkę jeszcze wystaje, ale minimalnie, więc nie jest źle. Teraz marzę o skórzanej ramonesce z Zary, która w innych okolicznościach w ogóle nie przyszłaby mi do głowy z uwagi na swoją nienajniższą cenę, ale ciągle mam poczucie, że muszę sobie wynagradzać swoja niesamowitą dzielność :)) Ciekawe co powie Myszkin na moją ramoneskową zachciankę... Akurat mam dostać pieniądze za jedną robótkę, którą zrealizowałam, więc byłoby jak znalazł!!

No dobra, kończę bo Chłopcu pewnie niedługo się obudzi.

2 komentarze:

  1. hehe pamiętam mój pierwszy wypad do galerii po urodzeniu bandyty też jak jakiś dzikus na wszystko się rzucałam i tak patrzyłam zazdrośnie na te wszystkie laski " mmm a ona to nie muszą się spieszyć na karmienie za 2h" - tak sobie "sierota ja" myślałam ;)

    OdpowiedzUsuń