sobota, 4 sierpnia 2012

Chyba niektórzy źle zrozumieli wydźwięk mojego poprzedniego posta. Nie chodzi o to, że nie chcę w ogóle karmić piersią mojego Chłopca by móc chodzić na kawy z koleżankami i prowadzić bujne życie towarzyskie. Pisałam już wcześniej o tym, że będę trzymać fason, chociaż karmienie Chłopca okazało się dużo trudniejsze i bardziej dołujące niż karmienie Mysi, które jednak również do najłatwiejszych nie należało. Jeśli komuś wydaje się, że przystawiam Małego do piersi, a on pięknie je, to jest w błędzie. Za każdym razem przeżywam stres czy tym razem Chłopcu uda się spokojnie zjeść czy jednak będą płacze, prężenie, odrywanie się od piersi i wszystko wokół zalane mlekiem. Nieważne, jeszcze będąc w ciąży postanowiłam karmić piersią do ukończenia przez Małego pół roku, później wracam do pracy i kończę z tym. Nie wiem jak to zrobię jeśli Młody nie nauczy się butelki, ale jakoś trzeba będzie go przestawić. 
Chciałabym po prostu mieć możliwość wyskoczenia raz na jakiś czas z domu na dłużej niż 1,5 godziny. Podałam przykład z kawą, ale mam na myśli również np. wizytę u lekarza, konieczność załatwienia sprawy służbowej czy jakiejkolwiek innej, a nawet - tak - wyjście z mężem do kina. Teraz takiej możliwości nie mam, bo jestem niezbędna by nakarmić Chłopca, nikt inny nie zrobi tego za mnie. Znam zalety karmienia piersią, naprawdę, dlatego właśnie karmię go do czternastu razy na dobę i jestem na diecie eliminacyjnej, która również mnie wykańcza i doprowadza na skraj anemii, bo żelazo powoduje zatwardzenia u Małego, więc nie mogę go przyjmować chociaż powinnam.
Robię to wszystko wyłącznie dla dobra mojego dziecka, bo z moim dobrym samopoczuciem karmienie piersią niewiele ma wspólnego, oczywiście poza satysfakcją, że Mały pięknie przybiera i się rozwija, o której wspominałam w którymś z poprzednich postów. Robię to, bo chcę mu dać co mogę najlepszego. Robię to, bo swoje macierzyństwo traktuję poważnie, ale nie będę ukrywać, że tym razem naprawdę jest ciężko, a to co się u nas teraz dzieje, dalekie jest od "lukrowanego obrazu macierzyństwa" prezentowanego przez media parentingowe, jak Syberia od Riwiery. I trochę chyba muszę zwrócić honor Pani Autorce "Macierzyństwa non-fiction".
A bloga prowadzę również po to by móc sobie ponarzekać. Wiem, że inni mają gorzej, ja mam tak jak mam i  też czasami mnie to przerasta,więc mam prawo do chwili słabości i wyrażenia jej właśnie tutaj.

14 komentarzy:

  1. Śliwka,to Twoje cycki,Twój Syn i Twoje próby ogarnięcia całego życia 2+2.Trzymam kciuki za powodzenie w nauce butelkowania.I w znalezieniu w tym wszystkim czasu dla siebie.Bo jak mawiają-szczęśliwa matka,szczęśliwe dziecko...
    A książki Macierzyństwo non fiction jak i Macierzyństwo bez lukru fajne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się w 100% z powyższym komentarzem. To Twoje dziecko, Twoje życie i tylko Ty sama wiesz co jest najlepsze dla Chłopca. I nikt nie ma prawa Cię oskarżać o bycie wyrodną matką, tylko dlatego, że starasz się ogarnąć jakoś i odnaleźć w nowej sytuacji. Ja swojego karmienia nie wspominam najlepiej, a i tak udało się nam wytrwać tylko pierwszy miesiąć. I mimo, że kolejne kilka tygodni przeryczałam w poduszkę obwiniając się, że jestem najgorszą matką na świecie, to kiedy zobaczyłam, że po sztucznym mleku mała ładnie przybiera na wadze, super sie rozwija i nie ma problemów z odpornością (dziś ma 3.5 roku i jak dotąd tylko raz w życiu chorowała na tyle poważnie, że musiała wziąć antybiotyk) to przestałam się przejmować, co pomyślą sobie o mnie inni. Decyzja o przejściu na karmienie butelkowe nie była łatwa ale jak się poźniej okazało w naszym przypadku była najlepszą. A co do problemów z przejściem na butelkę to próbowałaś Tomme Tippee?? (http://allegro.pl/butelka-260-ml-tommee-tippee-antykolkowa-czujnik-i2512903437.html )W naszym przypadku sprawdziły się w 100%. Naprawdę polecam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Butelki TT i ja polecam,choć zdecydowanie lepsza dla mojej G okazała się butla medeli.

      Usuń
    2. Próbowałam butelkę Tomee Tipee, niestety nie przekonała mojego synka, podobnie jak Lovi, Avent i Nuk. Wygląda na to, że stracę fortunę na kupowanie kolejnych butelek :) chyba, że wreszcie Chłopcu da się na którąś z tych aktualnych namówić.

      Usuń
    3. Widzisz Kiniu, ja Mysię karmiłam piersią prawie 7 miesięcy, a antybiotyki brała niestety już wielokrotnie, dwa razy byliśmy w szpitalu, o drobniejszych infekcjach nie wspominając. No i gdzie wtedy były te cudowne przeciwciała z mego matczynego mleka? Niech zatem każda karmi jak chce, byle dzieciak był kochany.

      Usuń
  3. Jesteś wspaniałą Mamą i nic nikomu do tego ile będziesz karmić, jak będziesz karmić, bo to Wasze dziecko. A synek będzie szczęśliwy jeśli Mama będzie szczęśliwa. I wyjście na kawę z koleżanką czy do kina z mężem jak najbardziej Ci się należy. Macierzyństwo nie oznacza więzienia. A nawet jeśli chciałabyś zadowolić wszystkich to znajdzie się taki, który się przyczepi. Niektóre komentarze wpuszczaj jednym a wypuszczaj drugim uchem:)
    Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  4. A trochę dystansu do swoich myśli i do komentarzy na temat tych myśli, to też jeszcze nikomu nie zaszkodziło:)
    Każdy ma prawo pisać na swoim blogu co mu się podoba, a jeśli komentarze nie są wyłączone, to ludki piszą to co myślą na ten, czy inny temat poruszany przez autora i nie zawsze, żeby skomentować jeden wpis, czyta się całego bloga.
    Jeśli ktoś komentuje jakiś wpis, to komentuje wpis, poruszany problem i tyle. Wyrażenie swojej opinii na jakiś temat, nie oznacza od razu, że autor wtrąca się w to ile kto ma karmić, czy ma karmić, czy ktoś jest dobrą matką, czy złą...itd....
    Ja napisałam, co myślę o macierzyństwie i o karmieniu piersią, nikogo nie oceniam i nie obchodzi mnie, czy autorka wpisu, się do tego zastosuje, czy też nie. Swoim komentarzem, nie odbieram też nikomu żadnych praw, a jeśli ktoś nie chce wczytywać się w głupie jego zdaniem komentarze, to ma opcje moderacji komentarzy, albo ich blokowania, żeby się dodatkowo nie dołować.

    Pozdrowionka :)

    Ps.
    A jeśli coś nas dotyka, to znaczy, że nas dotyczy....:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż... ciężko zachować dystans jeśli jest się kompletnie zdołowanym.

      Usuń
  5. Jak już wcześniej wspominałam, mam córkę w wieku Twojego syna i podobne rozterki.
    Ja także postanowiłam sobie, że będę karmić Małą do pół roku, ale do tej pory miałam już kilka chwil zwątpienia, bo nie jest łatwo. Pewnie dla wielu kobiet karmienia jest źródłem niepowtarzalnych doznań - dla mnie oznacza głównie ból poranionych brodawek, więc trudno, żebym czuła przyjemność. Doskonale rozumiem więc Ciebie.
    Starszego syna karmiłam dość długo, z rozsądku, bo na pewno nie z przyjemności. I już pal sześć te kawy z koleżankami, choć nie widzę nic złego w tym, że posiadając dzieci mamy także tak "niskie" potrzeby. Wykańczały mnie nieprzespane noce i ścisła dieta. Nie znoszę spania w staniku, nie znoszę przemoczonych wkładek laktacyjnych.
    Z butlą tez mieliśmy problem. Próby jej podania kończyły się na płaczu - synka i moim. Małej od początku podaję raz dziennie odciągnięte mleko w butelce, żeby nie było podobnego problemu. Na razie akceptuje.
    I jeszcze jedno - ktoś, kto nie miał niespokojnego dziecka z wiecznymi problemami brzuszkowymi, chyba nie jest w stanie zrozumieć, jak bardzo można czuć się wykończonym...
    Trzymaj się. A raczej trzymajmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... nieprzespane noce, ścisła dieta, lejące się mleko, przemoczone (mimo wkładek laktacyjnych) piżamy i prześcieradła, biust 24/7 w staniku - nic przyjemnego. Chłopcu położne jeszcze w szpitalu próbowały wcisnąć butlę, bo tak się wydzierał, że doszły do wniosku, że jest głodny. Ale nie było szans żeby zechciał ją obłaskawić. Od przyjścia ze szpitala regularnie proponujemy mu flaszeczkę, ale bez efektu. Zaparł się i koniec. Pierś uber alles. Wszystkiego dobrego Pewnakobieto! Oby z każdym dniem było nam i Wam coraz łatwiej ;))

      Usuń
  6. Moja córcia tez tez sie tak denerwowała podczas karmienia i nam pomogły krople

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymaj sie kochana. Bloga masz by wlasnie pisac co gnebi badz cieszy. Buziaki i wytrwalosci zycze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki. Staram się przez cały czas nie tracić animuszu.

      Usuń