niedziela, 19 sierpnia 2012

Rutyna i plan dnia

Ech, nie wiem jak mam się zabrać za wprowadzanie jakiejś rutyny w życiu Ludzika. Na razie kąpiel jest jedynym stałym i niezmiennym elementem dnia. Martwi mnie jednak, że Ludzik zdecydowanie za mało śpi. Noc trwa od 21 do 6-7 rano i przerywana jest co najmniej czterema pobudkami. W dzień zaś Chłopcu dłużej pośpi (tzn. około godzinę do półtorej) tylko na spacerze albo jak jest w chuście. Jeśli (tak jak dzisiaj) nie wybierzemy się na spacer i nie założę chusty Mały przydrzemie wyłącznie na leżaczku i to nie dłużej niż pół godziny. W łóżeczku już w ogóle nie chce spać. Odłożony natychmiast się wybudza, natomiast wcześniej bywało, że spał nawet godzinę w łóżeczku, a nieraz zdarzało się, że zasnął samodzielnie. Nie wiem co robić, bo takie spanie w leżaczku jest nieokej, a poza tym boję się, że się przyzwyczai i później będziemy mieć poważny kłopot. Z drugiej strony zależy mi by pospał chociaż trochę, gdyż brak odpowiedniej ilości snu powoduje, co oczywiste, rozdrażnienie i złe samopoczucie, a gdyby nie te drzemki w leżaczku spania w ogóle by nie było. Nocne usypianie też jest jakąś kompletną masakrą. Mały usypia przy piersi, ale żeby przy niej usnął najpierw muszę pohuśtać go w foteliku samochodowym przy dźwiękach suszarki nagranych na komórkę. To w sumie chore.

Mysia pojechała na wakacje do babci na tydzień i rozważam poważne zabranie się za Ludzika, tzn. za wprowadzenie mu rutyny i zaplanowanego dnia. Nie wiem tylko czy nie jest na to jeszcze zbyt mały. No i jak przekonać go do spania w łóżeczku??? Przeszkodą w jakimś sensownym usypianiu mogą okazać się jego bóle brzuszka, bo to one powodują, że Mały nie jest w stanie spokojnie zasnąć przy piersi tylko uprzednio muszę uspokajać go huśtaniem w foteliku samochodowym.

Ludzik ma aktualnie 6,5 tygodnia. Tracy Hogg twierdziła, że na naukę samodzielności nigdy nie jest za wcześniej, ale w przypadku Mysi nie udało mi się wcielić w życie jej wskazówek. Natomiast po lekturze zapisków na starym blogu stwierdzam, że z Mysią wszystko było dużo prostsze, chociaż i ona cierpiała na kłopoty z brzuszkiem i to również od samego początku. Pamiętam jak się dziwiłam, że ludzie usypiają dzieci w wózkach i fotelikach samochodowych oraz posługują się suszarkami celem spacyfikowania niemowlęcia, bo u nas szczytem ekstrawagancji było spanie razem w łóżku i od czasu do czasu usypianie na rękach. Wydawało mi się wtedy, że jestem taka zajebista bo radzę sobie z dzieckiem po ludzku, tzn. bez tego typu nadzwyczajnych środków. Te wszystkie sposoby przerabiamy teraz z Chłopcem. Jak Mysia była malutka nie wiedziałam po prostu, że dzieciak może naprawdę tak dać w kość, iż słaniający się ze zmęczenia rodzice chwycą się wszystkiego co sprawi, że dziecko wreszcie odpłynie do krainy Morfeusza. Aktualnie już to doskonale wiem.

Wracając zaś do wizyty doradczyni laktacyjnej stwierdzam, że nie jestem z niej zadowolona i że były to pieniądze wyrzucone w błoto. Bo to nie jest tak, że Ludzik denerwuje się z powodu moich napięć. On się denerwuje z powodu bólów brzucha, czego jestem pewna, gdyż słyszę jak mu się w brzuszku przelewa i on właśnie w tych momentach płacze. Gdy w brzuszku jest spokój on też jest spokojny, chociaż ja przy każdym karmieniu jestem zestresowana bo nie wiem jak ono będzie ostatecznie przebiegać. I nie jest tak, że jego refluks jest jakimś wymysłem, bo przecież widzę, że pokarm mu się cofa, co powoduje olbrzymi dyskomfort; ulewania również są faktem. Chyba po prostu musi minąć jakiś czas by jego układ trawienny dojrzał. Dlatego tekst o tym, że dobrze może być już teraz, jeśli tylko pozbędę się napięć, jest zwyczajnym truizmem, bo nie wierzę, że moje napięcia powodują jego refluks. Jestem cholernie na siebie wkurzona, że wydałam ponad stówę na wysłuchanie metafizycznych bajek o pozbyciu się napięć i wyciszających masażach, które działają tylko gdy Chłopcu jest i tak spokojny, a jak jest niespokojny to tylko go jeszcze bardziej wkurzają.

Jejku... już tyle kasy poszło w błoto - na wszystkie możliwe rodzaje smoczków, których on nie akceptuje, cztery różne butelki i dwa rodzaje mleka modyfikowanego, których on nie akceptuje, lekarstwa antykolkowe, których on nie akceptuje. Wszystko to na próżno, a łącznie pewnie kilkaset złotych na to wydaliśmy.

Z pozytywów - byłam wczoraj z Myszkinem w mieście, w knajpie :))) Co prawda tylko dwie godziny, ale zawsze to wyjście do ludzi! Z dziećmi została teściowa. Jak wróciliśmy Chłopcu był całkowicie wybudzony i ryczał, musiałam go uspokoić huśtaniem w foteliku i dopiero wtedy zasnął, ale i tak było warto. A dzisiaj.... TAK!!! Uśmiechnął się do mnie tak naprawdę szeroko!!! I to kilka razy pod rząd. Oczywiście musiałam go bardzo zachęcać, ale uśmiechy były.

7 komentarzy:

  1. Też fortunę wydaliśmy na cuda na kolkę.W końcu pani mgr w aptece sprzedała nam receptę -PRZECZEKAĆ...fajnie,że razem wyskoczyliście na randkę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, czytam o twoich kłaopotach i strasznie mi ciebie szkoda. Ja na początku miałam kłopot z karmieniem i u mnie zdecydownie pomogła kobieta z poradni laktacji gdyby nie ona nie karmiłabym wogóle.

    Próbowałaś butelki tomme tippe? Smoczki mają kształt piersi. Moja Paula tylko te zaakceptowała.

    Na wprowadzanie rutyny u dziecka nigdy za wcześnie nie jest. Tylko mu to pomoże bo będzie wiedział czego się spodziewać.
    Jeśli mały zasypia tylko bujany to może zamontuj płozy do łóżeczka? Paulina spała od urodzenia w kołysce i do łóżeczka zamontowałam płozy i jest ok. Moja ma prawie 9 miesięcy i też śpi z suszarką. Był czas że ją odstawiliśmy ale jak zaczęła ząbkować to wróciła. I to nie fanaberia. To pomaga dziecku.

    Pozdrawiam, Anowik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Ale on zasypia bujany nie na boki, a góra-dół, jak winda :). Fotelik wieszamy na gumowej linie przyczepionej do sufitu, specjalnie zamontowaliśmy ją w sypialni.

      Usuń
  3. A na te kolki, to już ci pisałam nie wiem czy próbowałaś. WINDI.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, oczywiście próbowałam, kupiliśmy te rurki i kilka razy zastosowaliśmy, ale u nas to nie to. Po zastosowaniu Windi nie było spektakularnego odgazowania tylko lekkie "pufnięcie" i trochę wodnistej kupy, a zaraz płacz od początku. Na pewno dobrze je zastosowałam bo było to poprzedzone dokładnym masażem.

      Usuń
  4. No tak... Przy Młodym też przerobiliśmy wszystkie chyba możliwe sposoby, suszarki, ciepłe pieluszki, masaże, bujanie i inne cuda. Efektu oczywiście nie było.
    Z Małą męczymy się podobnie, ale już nie kombinujemy tak bardzo, pamiętamy jak było, więc czekamy, za każdym razem zasypiając z nadzieją, że jutro będzie lepiej.
    Niezmiennie wspieram.
    PS. Mniej więcej połowa drogi za nami :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dźwięk suszarki nagrany na telefonie komórkowym... to się nazywa kreatywność :)) Też słyszałam o różnych pomysłach na usypianie dziecka, jednym z nich było pakowanie dziecka do auta i przejażdżka po mieście, gdyż wyłącznie wówczas zasypiało. Nie mam doświadczenia w tej dziedzinie, ale wydaje mi się, że rozumiem tę desperację....

    OdpowiedzUsuń